Rozdział 20


Ostatnie dni wywarły w moim życiu wielkie zmiany. Sama nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Po śmierci Petera, wszystko się zmieniło. Nie mam ochoty już żyć i przeżywać tego wszystkiego drugi raz. Mimo to, co usłyszałam od Roberta, mam zamiar nadal jakoś funkcjonować i się tym nie przejmować. Może ten problem ciąży kiedyś zniknie, bądź sam się rozwiąże. Jednak ….nie potrafię tego ignorować. To zbyt poważna sprawa, żebym mogła ją tak normalnie zignorować.
-Czemu wczoraj tak uciekłaś  ? Chciałam z tobą porozmawiać. – powiedziała Nicole, kiedy tylko pojawiłam się w salonie.
Wzrok Roba, utknął na artykule w gazecie, a cała reszta domu jakby nagle zamarła.

*2 miesiące później *
-Mogłabyś się pospieszyć, a nie! – słyszałam krzyk zza drzwi łazienki
- Już wychodzę. Nie gorączkuj się tak Jully.
- Nie tylko ty idziesz dzisiaj do pracy. Pamiętaj o tym … - powiedziała uderzając dłońmi o małą szybkę.
Po kilku minutach wyszłam z łazienki i wpuściłam do niej zaspaną jeszcze Jully. Dzięki temu, że ze mną była szybko zapomniałam o śmierci dwóch najbliższych mi osób. A jednak nadal mam przed oczami ich porozrywane na części ciała. Po  zjedzeniu śniadania, postanowiłam jeszcze przed wyjściem do pracy odwiedzić Nicole. Nie przyjaźnimy się teraz już tak  bardzo. Po tym wszystkim co mi zrobiła. Po tym wszystkim czego się o niej i Peterze dowiedziałam. NIGDY WIĘCEJ NIE CHCE TAKIEJ PRZYJACIÓŁKI. Jednak jako ciężarna….. Strasznie głupio brzmi to słowo „ciężarna kobieta” nie wiem kto to wymyślił. Czuje się jakbym przytyła z dobre 20 kg. A jednak schudłam w ostatnim czasie dość dużo, przez co musiałam zapomnieć o bieganiu zawsze przed kolacją.
Kiedy po wyjściu z domu, doszłam do księgarni gdzie pracowała Nicole, zorientowałam się że ktoś mnie śledzi. Nie miałam pojęcia kto i po co to robi, ale czułam czyjś wzrok na sobie. W pewnym momencie zostałam złapana za rękę.
- Zostaw mnie ! – krzyknęłam
- Spokojnie. Alice, kobiety w twoim stanie nie mogą się tak martwić… i krzyczeć. – powiedział
- Nie mogłeś normalnie podejść tylko musisz mnie tak straszyć. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Nie mogłem. Musiałem zrobić to w dość nietypowy dla ciebie sposób. – odpowiedział i przytulił mnie do siebie.
To był Mat. Nareszcie mogłam się z nim normalnie spotkać, bez żadnego ukrywania się. Nie widzieliśmy się całe dwa dni, a już za nim tęskniłam. Po prostu kiedy go nie było wariowałam z niepokoju.
- Gdzie ty się włóczysz tak rano ? – powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Nie ważne, lepiej powiedz gdzie się ty wybierasz.
- Do Ciebie – mówił
Przy nim znowu czułam że mogę żyć. Bez Petera……….




****
Przepraszam że była taka mega wielka przerwa, miedzy tymi rozdziałami ale kolonia, wakacje to wszystko. Teraz staram się to wszystko ze sobą powoli godzić. :D Miłych wakacji i czytania :D

7 komentarzy:

  1. dzięki za rozdział <3 Jest fajny, tylko krótki ;D Ciekawe co dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rodział
    Czy chciałabyś żebym zrecenzjowała twojego bloga ?
    http://w-ogniu-recenzji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisz coś w końcu, bo fajnie się czytało... :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w trakcie pisania...dzisiaj napewno coś jeszcze dodam :*

      Usuń
    2. Ewela, mamy 15 września a to było 8 dni temu ^^

      Usuń
  4. No w pore się zorientowałaś....narazie nie mam czasu ...ciągle na polkuu z Kasiem i innymi ludziami <3 ale także weny mi brak. Maks do 15 października dodam ;*

    OdpowiedzUsuń

Fani