Rozdział 9



Kiedy słońce wstało Alice obudziła się na podłodze w salonie. Nic nie pamiętała. Nie wiedziała co się całą noc działo. Przetarła oczy i popatrzyła na zegarek była godzina 6;43. Poprawiła sukienkę. Sukienkę? Skąd ona ją miała. Zauważyła że w koncie jadalni leżą jej stare ubrania. Podeszła do blatu kuchennego, i podniosła kartkę. „Nie chciałem Cię budzić, bo tak ładnie spałaś. Musiałem jechać do domu, żeby pogadać sobie z Robertem. Spotkajmy się o 15 w parku. Całuję Peter ;D”. Po przeczytaniu wiadomości Alice poszła do łazienki, wzięła prysznic, umyła włosy i podeszła do lustra. Kątem oka zerknęła na swój potężny naszyjnik. Ciekawiła ją jego tajemnica. Stała tak chyba z pół godziny, aż w końcu poszła na górę i ubrała się w bluzę i rurki. Zeszła na dół. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Po raz kolejny zerkała na zegar. Minęło już cztery godziny. Podniosła telefon i wybrała numer Petera.

- Hej co tam? Wszystko okey? – zapytał po kilku sygnałach głos z telefonu

- Tak, ale mam prośbę. Spotkajmy się za godzinę w kawiarni u Lisy okay? – spytała poważnym głosem

- No dobrze, to do zobaczenia. – odpowiedział

- Paa, kocham cię – mówiła Alice

- Ja ciebie też

Alice postanowiła już wyjść z domu. Ubrała skórę i czarne buty. Wyszła z domu, po czym zamknęła drzwi na klucz. W oddali zauważyła jakiś cień.

- Jesteś żałosny Robert. Nie masz dosyć odwagi żeby ze mną porozmawiać – krzyknęła Alice w stronę tajemniczej osoby

Zza drzewa ukazał się Rob. Już po kilku sekundach stał obok niej.

- Możemy porozmawiać? – zapytał

- Niech się zastanowię….. NIE – odpowiedziała i ruszyła w stronę kawiarni

- No okey, przyznaję się chciałem ukraść ci naszyjnik. Jeśli mi pozwolisz wyjaśnić ci wszystko to … powiem ci jaką moc masz ty i twój naszyjnik. – zaproponował chłopak

- Tylko się streszczaj bo mam randkę. – powiedziała, a Rob. Zmarszczył brwi.

- No okey.. A więc kiedy zostałem wampirem, nie mogłem powstrzymać  pragnienia. Kiedy podczas jednego z polowań zaatakowałem wiedźmę, znaczy czarownicę jej przyjaciółki rzuciły na mnie klątwę. To znaczy. Byłem wtedy z Julią, moją kuzynką znaczy dalszą rodziną, rzuciła klątwę. Że kiedy ktoś uwięzi Julię, ja będę więźniem umysłu tego, który to uczyni. – mówił

- A możesz się pośpieszyć? – zapytała Al.

- No okey. A kiedy ktoś uśmierci Julię, ja będę nie żywy a jej przywrócą życie. Teraz Aleksander uwięził ją i ma mój umysł w niewoli, a co do twojego naszyjnika, to… ma on potężną moc. Potrafi władać nad umysłem i zabijać ludzi, a nawet istoty nadprzyrodzone. A ty…. Pochodzisz z rodu wampirów. Twój pra dziad był wampirem i kiedy ty nim zostaniesz będziesz najsilniejsza na świecie… Rozumiesz? – zapytał z lekkim zdziwieniem Rob.

- Rozumiem, ale dlaczego on chce mnie zabić?  - zapytała smutna

- Bo kiedy zostaniesz wampirem będziesz od niego silniejsza. A właśnie ten naszyjnik daje ci tę moc. – powiedział chłopak

- Sorry, ale ja muszę już iść jestem umówiona. Pa – odpowiedziała i ruszyła w stronę kawiarni

- Ale pamiętaj o tym – krzykną za nią Robert

- Jasne, a ty pamiętaj że nie chce cię znać – powiedziała Alice, obróciła się ale Roba już nie było

Szła i myślała nad tym co powiedział chłopak. Wyciągnęła z pod skóry swój naszyjnik i go dotknęła. Nagle nie wiadomo skąd poczuła silny ból. Tak jakby ucisk w głowie i puściła naszyjnik. Czuła się jakoś dziwnie. Weszła do kawiarni. Przy stoliku siedział zniecierpliwiony Peter.

- Gdzie ty byłaś jest 15:30.. spóźniłaś się o półtorej godziny. Wszystko okey? – zapytał

- Już wiem, jaką moc ma mój wisiorek. – powiedziała i wcale nie była zachwycona

- No to opowiadaj. – powiedział Pet, a Alice opowiedziała mu wszystko ze szczegółami co powiedział jej Rob. – No to nie źle. Pokaż go. – powiedział i wyciągną rękę po naszyjnik, a Alice go podała

- Przykleił się. – odpowiedziała Al. Próbując odczepić wisiorek

- Jak to ? A może po prostu  on jest po prostu uzależniony od ciebie – powiedział

- Uzależniony ode mnie? – zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy  Al.

- No tak, na przykład tak jak ja … - powiedział chłopak i pochylił się, aby pocałować Alice ale właśnie w tym momencie podszedł do nich jakiś mężczyzna

- Pan Peter Juli?  - zapytał z całkowitą powagą

- Tak, a w czym mogę pomóc? – odpowiedział pytaniem

- Muszę z panem koniecznie porozmawiać- odpowiedział mężczyzna

- No dobrze – powiedział chłopak – Kochanie zadzwonię do Ciebie wieczorem. Ale teraz… sama widzisz to pa.

Alice siedziała jeszcze przez kilkanaście minut i zastanawiała się nad mocą swojego wisiorka. Nie wiedziała z jakiej przyczyny taki wisior może władać światem. Wzięła go do ręki, jego moc już jej nie przeszkadzała. Zaczęła przekręcać go w różne strony i chciała odgadnąć co oznacza ten dziwny znak na środku prostokątnego naszyjnika. Trzymała go przez ten cały czas w ręce i przez przypadek uderzyła nim w stolik. Talizman otworzył się a w środku był wygrawerowany napis „ Immortal girl…” a obok było zdjęcie jakiejś kobiety. Była ona łudząco podobna do Alice. Miała takie same włosy, była tej samej karnacji i te same oczy co właścicielka naszyjnika. Jednak różniło je jedno. Dziewczyna na zdjęciu była troszkę starsza i widać było jej wampirze kły. Kiedy Al. To zobaczyła od razu ubrała kurtkę i wyszła z kawiarni. Nie wiedziała co ma robić. Wyjęła z kieszeni telefon i napisała SMS-a do Petera „ Przepraszam, ale muszę się komuś wygadać, a Nicole jest jedyną osobą. Muszę jej powiedzieć ale mam nadzieje że nie narażę ją na niebezpieczeństwo… Kocham Alice”. Napisała to po czym wsadziła komórkę do kieszeni i poszła do domu Nicole. Mieszkała ona nie daleko w małym jednorodzinnym domku. Alice powoli weszła na schody i  niepewnie nacisnęła dzwonek. Otworzyła jej najmniej lubiana przez nią osoba. Wredna Sara.

- Czego tutaj szukasz? – zapytała

- Nic co do ciebie należy a teraz z łaski swojej zawołaj Nicole. – powiedziała Al.

- No tak, bo Peter ci się znudził… Oj biedactwo z niego – odpowiedziała wampirzyca i uśmiechnęła się złośliwie

- Po pierwsze Peter nie jest twoją własnością, a po drugie nie przyszłam tutaj po to żeby się z tobą kłócić, ale po to żeby pogadać sobie z moją przyjaciółką. A więc zawołaj ją – odpowiedziała z powagą i wyższością Alice

- No okey, bo nie chce mi się patrzeć na twój ohydny … Nawet nie wypowiem tego słowa. .. – mówiła Sara – NICOLE! Ktoś do ciebie przyszedł.

- Alice? – zapytała Nicole

- Tak mogłybyśmy pogadać… ? – zapytała troszkę niepewna Al.

- Tak wejdź do środka – zaproponowała przyjaciółka

-Nie, może się przejdziemy ?

- No okey ale poczekaj

Alice siedziała na werandzie i czekała na swoją przyjaciółkę. Po kilku minutach na werandę weszła Nicole. Miała bardzo nie obecny wyraz twarzy po czym powiedziała.

- Nie mogę iść… Przepraszam

 - Okey spokojnie

Kiedy Alice to usłyszała wiedziała że coś jest nie tak. Postanowiła zapytać Roberta czy wampiry mogą wpływać na ludzkie emocje i zdanie innych. Kiedy szła do niego poczuła za sobą jakieś dziwne zimne powietrze. Poczuła jakby wpłynęła do niej cała radość. Właśnie tym szczęściem był jej chłopak stojący za nią. Dotykał jej ramienia. Nawet przez dotyk Petera można było dojść, że starał się on aby dotyk jego ręki miał dla Al. Bardzo duże znaczenie.

- Dokąd się wybierasz kochana ? – zapytał odwracając Alice ku sobie

- Chciałam  z kimś pogadać. Szłam do Roba ale skoro spotkałam ciebie to… mogę już z tobą porozmawiać prawda? – zapytała

- No oczywiście. A o czym dokładniej byś chciała pogadać.. – zapytał

- Odkryłam coś… coś nowego… W moim naszyjniku jest jakieś zdjęcie i wygrawerowany napis. I jeszcze jedna rzecz, a raczej pytanie- powiedziała – Czy wampiry mogą sterowac ludzkimi emocjami i zdaniem ?

- Jakby się zastanowić to mogą, nie wszystkie ale mogą, a z kąd to pytanie? – zapytał

- Byłam dzisiaj u Nicole. Chciałam z nią porozmawiać i zgodziła się, a potem powiedziała że nie

- Ale to nie świadczy jeszcze o tym że ktoś wpłyną na jej zdanie. Mogła po prostu sama z siebie je zmienić… - odpowiedział

- No tak, ale kiedy wyszła i powiedziała że nie może miała dziwnie nieobecny wyraz twarzy. Jakby była zahipnotyzowana. Więc pomyślałam, że to Sara mogła ją zahipnotyzować bo nie chciała żeby ona się ze mną spotkała. – odpowiedziała  Alice

- No okey. Może ale ja dzisiaj bym chciał zapomnieć o tym wszystkim.. Bo dla mnie to jest naprawdę męczące. Chciałbym ten dzień spędzić z tobą – powiedział chłopak i wziął ją za rękę

- Mam zapomnieć że za dziesięć dni nie będzie mnie już na tym świecie? – zapytała ze smutkiem  Al.

- Nie. Przecież ja cię kocham. Wiesz że obiecam im twoją przemianę, a oni nas puszczą. Wiesz prawda? No chyba że wątpisz w moje uczucie to okey… - mówił

- Nie, ale zmień mnie! – powiedziała i uśmiechnęła się

- Do nich musisz trafić jako żywa, bo inaczej będzie źle – powiedział, uścisnął ją i szybko dodał – Dzisiaj zabiorę cię na krótki .. spacer, lub wycieczkę

- No dobrze

Po skończonej rozmowie Peter wziął Alice za rękę i poszła z nim do jego domu. Kiedy tak szli chłopak starał za wszelką cenę odciągnąć ją od rzeczywistości i pokazać że warto się bawić. Jednak dziewczyna mimo starań chłopaka nie potrafiła przestać myśleć o Pierwszych i potędze swojego naszyjnika. Po kilku minutach doszli do domu. Alice czekała przed garażem bardzo długo, ale po pewnym czasie wyjechał z niego Peter swoim sportowym samochodem. Dziewczyna nie okazywała specjalnej radości, bo ciągle była zamknięta w świecie tajemnic. Chciała poznać odpowiedzi na wszystkie pytania które ją dręczyły jednak to nie było możliwe. Jej chłopak zobaczył brak zainteresowania swojej dziewczyny i otworzył jej drzwi do samochodu po czym dodał :

- Może ci się to nie podoba ale przynajmniej spróbuj się wyluzować, a nie ciągle zamykasz się w tym swoim świecie tajemnic i pytań bez odpowiedzi.

- Przepraszam, ale to naprawdę nie daje mi spokoju. – odpowiedziała dziewczyna wsiadając do auta, a Peter tylko pokiwał ze smutkiem głową

- Mam nadzieje że ci się tam spodoba – powiedział

- Yhy – odpowiedziała

- Ale naprawdę tam będzie pięknie- powiedział chłopak

- Yhy… - odpowiedziała  ponownie

- Może zrzucę cię z mostu ? – zapytał po czym na jego twarzy pojawił się uśmiech

- Yhy.. – odpowiedziała bez namysłu

- No tak, bo ty mnie słuchasz naprawdę… Aż mi się miło zrobiło – powiedział i włożył słuchawki do uszu

- No okey, będę cię słuchać – odpowiedziała i wyjęła chłopakowi z uszu słuchawki

Po słowach Alice chłopak uśmiechnął się i pocałował w policzek. Alice się lekko zarumieniła, i uśmiechnęła. Widać było że Peter znaczy dla niej wiele.

- Jesteśmy na miejscu – powiedział po piętnastu minutach Peet.

Kiedy wysiedli oczom Alice ukazał się las. Nie taki zwykły, lecz bardzo wiosenny. Wokół było pełno kwiatów i przeróżnych drzew. A w oddali stał mały domek, przed którym znajduje się mały strumyk z mostkiem.

- Miałeś rację tutaj jest pięknie.. – powiedziała Alice i przytuliła się do chłopaka

- Dziękuje… - odpowiedział i popatrzył się głęboko w oczy Al. Tym razem nie zobaczył w nich nienawiści i gniewu, ale ciepło i czułość.

- A tym razem co zobaczyłeś ?- zapytała

- Ciebie – powiedział i wziął twarz Al. W ręce. Przyciągnął ją bliżej siebie. I pocałował. Nie był to zwykły pocałunek jak… przyjaciel, którym jeszcze wczoraj był Peter, ale był to jak najbardziej pocałunek kochającej osoby. Widać było że dla Alice dużo on znaczył.

- Dlaczego tutaj przyjechaliśmy? – zapytała

- Ja tutaj mieszkałem. Spędziłem prawie 50 lat. – odpowiedział chłopak i jakby wszystkie wspomnienia do niego wróciły. – Z mamą, tatą, Monic, Robertem  i Stephany…

- Kim była Stephany? – zapytała

- Moją siostrą. Ale…. Aleksander ją zabił bo była wilkołakiem. – odpowiedział Peter i spuścił głowę

Alice nie wiedziała co ma mu powiedzieć… Dlatego złapała go za rękę i szepnęła do ucha „ Mieliśmy zapomnieć prawda?”. Po tych słowach chłopak  uśmiechnął się. Ruszyli w stronę domku. Usiedli na hamaku i rozmawiali. Wokół nich panował zachód słońca. Był to jeden z najpiękniejszych zachodów słońca, jakie w życiu widziała Alice. W pewnym momencie do Alice zdzwonił telefon

- POMÓŻ MI ALICE… - płakała Nicole

- Co się stało Nicole? – zapytała Alice

- Sara zamknęła mnie w … starej szopie na Deverny… i przykuła mnie do łańcuchów. – płakała

- Już jedziemy ! – zawołała Alice

Peter od razu wziął iż za rękę i z wampirzą szybkością pobiegli do samochodu. Peter bez zastanowienia odpalił auto i ruszyli leśną drogą. Alice zobaczyła w oddali przerwany most i krzyknęła

- Uważaj Pet.

Ale było już za późno.

Rozdział 8



- I co ci powiedział? – spytał Robert

- Że … nie przyjedzie bo ma Sarę. – odpowiedziała dziewczyna

Robert zaczął chodzić nerwowo po pokoju, podszedł do okna i spojrzał na Alice. Siedziała tak przygnębiona że nie dało się tego opisać  słowami. W pewnym momencie Robert zaczął mówić

- Nie, ja coś wymyśle…. Tylko jeszcze nie wiem co

- Robert – zaczęła mówić Al. – dlaczego to Peter ma ze mną jechać a nie ty? Bo wiesz to nie on mi powiedział o was…

- No tak, ale podczas tego jak ratowaliśmy cię z lasu, on chciał cię zabić. Znaczy wypić z Ciebie krew…. – powiedział Robert

Siedzieli przez chwilę w ciszy. Alice próbowała ułożyć sobie to wszystko w głowie. Bo to jest tak: wampiry, śmierć, jacyś pierwsi…Ona z tego nic nie rozumiała. W pewnej chwili powiedziała

- Zmień mnie!

- Nie mogę. To nie jest takie proste…. To boli strasznie boli. –tłumaczył chłopak

- Ja nie chcę umierać! – łzy cisnęły się do oczu Alice – Proszę Cię zmień mnie!

- nie mogę…. U nich musisz się zjawić jako człowiek. Jedyna nadzieja jest w Peterze – ciągnął chłopak

Chłopak widział rozczarowanie dziewczyny. Miał on jednak nadzieje że Peter zechce pomóc sobie i jej. Zostało im ponad piętnaście dni. Nie wiadomo było co postanowi Peter. Może będzie chciał siebie i Alice wydać na śmierć. Kiedy tak siedzieli sobie ktoś wszedł do domu.

- Jestem, co chcieliście? – zapytał Peter układając włosy

- Obchodzi cię to w ogóle? – powiedział jego brat

- No dobra, zobaczyłem po prostu że jesteście przegłębieni no to jestem. W sumie nie zrobiłem nic złego więc nie wiedziałem czego się spodziewać… - tłumaczył się

- Nie zrobiłeś nic złego tak? – powiedziała sarkastycznie Alice

- Wiesz co się stało… -zaczął mówić Robert- Masz się udać do Włoch, do Gabrieli i Aleksandra. Przez Ciebie  ty i Al. Możecie  zginąć chyba że….

- Chyba że co ? …. – zapytał Peter

- Wyznasz jej miłość. Ale prawdziwą przy Pierwszych… - powiedział  trochę niepewnym głosem Dziewczyna patrzyła się na Petera. Miała chyba nadzieje że odpowie on „Nie mam co udawać przecież … ja ją kocham”. Ale się tak nie stało. Peter usiadł w kuchni i położył głowę na blacie kuchennym.

Widać było po wyrazie twarzy że to go bardzo przytłoczyło. Alice w tym czasie wstała podeszła do Petera i powiedziała

- Nie musisz się aż tak wysilać…. Bo to w końcu przez Ciebie umrę. – po czym pobiegła na górę. Obaj chłopcy siedzieli na dole. Minęło chyba z 40 minut aż Peter się odezwał.

- Sara wróciła, i to dla mnie. Co ja jej teraz powiem? – zadawał sobie to pytanie kilkakrotnie, ale Rob. Mu przerwał

- Chcesz wiedzieć czemu wróciła? – zapytał Rob.

 - Nie, bo sama mi już to powiedziała – odrzekł z uśmiechem Peter

- Ciekawe… Przyznała ci się, że cię w życiu nie kochała. I że ja byłem z nią podczas kiedy z nią chodziłeś. I że uciekła , bo matka ją znalazła. Hm… i jeszcze jedno ona cię nie szukała, po prostu trafiła do domu dziecka, a potem zaadoptowali ją ludzie. – powiedział Robert wychodząc z domu Alice.Peter siedział jeszcze chwilę po czym wstał i zebrał siły aby zobaczyć co dzieje się u Sary. Po pięciu minutach jego głowie ukazał się niewyraźny obraz całującej się z jakimś nie znajomym chłopakiem dziewczyny. Peter poczuł ból w sercu. To było nie możliwe. Wampir z uczuciami? Poszedł na górę do Al.

- Mogę wejść.? – zapytał Peter

- Nie… - odpowiedziała szorstko Alice

- No dobra, Al. Przepraszam Sara jest od teraz dla mnie nikim. Najważniejsza jesteś dla mnie ty! – powiedział Peter i podał Alice rękę.

- Jaka szkoda że musisz już wyjść. – odpowiedziała Alice i pchnęła chłopaka w kierunku drzwi.

Peter nie wiedział co ma robić. Stracił sens swojego życia. Tak naprawdę to był strasznie zakochany w Alice. Nie widział świata poza  nią. Ale wcale się jej nie dziwił. No bo miała by wybaczyć wyrok śmierci i zignorowanie. Chociaż miał szansę to odbudować właśnie we Włoszech. Jednak nie był pewien czy Aleksander mu uwierzy. Ale mimo wszystko chciał podjąć jeszcze jedną próbę. A u Alice było cicho. Siedziała sama na łóżku i myślała w pewnej chwili ktoś otworzył drzwi. Dziewczyna zbiegła na dół po schodach.

- Miss gdzie byłaś cały tydzień ? – zapytała radosna ze spotkania z matką

-Nigdzie, a raczej w domu. A cioci nie ma ? – zapytała zdziwiona

- No właśnie nie! Nie wiem gdzie może być. Mamo chciałam się  pożegnać, bo w sumie za dwa dni mam osiemnastkę więc wiesz….. – zaczęła mówić Al. Ale jej przerwano

- Pożegnać…. – powiedziała matka

- No bo wiesz. Ja się wyprowadzam razem z koleżanką i jej ciocią do  ….. no …. Ten…. Na Florydę. – zaczęła zmyślać Alice.

- Ale kontakt z nami utrzymasz? – zapytała zdziwiona matka

- Nie wiem, chciała bym zacząć od nowa… całe moje życie –  powiedziała Alice i poszła na górę

Zaplanowała to wszystko to znaczy spakuje część rzeczy i wywiezie na bagna. Potem pojedzie do Włoch i tam ją zabiją. Dziewczyna wciąż nie mogła się pogodzić że w przyszłości już zresztą niedalekiej będzie musiała umrzeć. Chciała by cofnąć czas i nie iść do lasu. Nie poznać ich, ale być z Matem. Chociaż Robert też jej się bardzo spodobał. Weszła do pokoju. Otworzyła małą szafkę i wyciągnęła z  niej album. Zaczęła go oglądać i wspominać kiedy była mała jak bawiła się z tatą. Ale to jej nie pomogło. Więc postanowiła iść do  altanki, zapalić papierosa. Ale jej smutek nasilił się kiedy zeszła na  dół, a tam….. zamiast uśmiechniętej mamy.... leżał jej trup. Złapała telefon wezwała pogotowie. To nic nie dało. Mama nie żyła. Karetka ją zabrała i odjechała, a pod jej domem zjawił się niespodziewanie Robert.

- Co się stało Alice? Wszystko z Tobą okej? – zapytał Robert i przytulił ją

- MOJA MAMA, ona nie żyje!!!! – płakała Alice. Mimo tego iż Alice dokuczała mamie bardzo ją kochała. Po śmierci ojca i zaginięciu ciotki  była ona jedyną osobą, której mogła się wygadać. Weszli z Robem do domu. Podeszła do blatu, a tam leżała karteczka : „ Prezent powitalny panno Alice. Niech pani zapamięta, że oczekujemy pani wraz z Peterem u nas we Włoszech…. A właśnie jak podoba się prezent? Aleksander”. Dziewczyna podała ją Robertowi.

- Nie słyszałaś jak ktoś wchodził do domu? – zapytał czule Rob.

- Nie raczej nie…. – odpowiedziała ze łzami w oczach. – Zostaniesz ze mną na noc? Sama  boje się tutaj zostać..

- No oczywiście. Na wszelki wypadek zadzwonię do Petera, żeby tutaj przyszedł popilnować domu dobrze? – zapytał chłopak

- No okej, ale ma nie wchodzić do środka…. Jasne? – zażądała Alice Robert został na dole czekając na Petera, a Alice postanowiła wziąć prysznic. W tym czasie Robert zamiast do Petera, zadzwonił pod obcy numer.

- Co ty narobiłeś… Wystarczy nam to że jest wystraszona a jak zaśnie zabiorę jej ten naszyjnik. Jasne? – powiedział stanowczo

- Muszę działać na własną rękę, bo kiedy skończy osiemnaście lat osiądzie całą moc…. Lepiej się prowadzi interesy z Julią… Czy  może chciałbyś stracić koleżankę. ? – zapytał nieznajomy i zaczął się śmiać

- Nie! Nie mieszaj w to Juli… jutro dostaniesz naszyjnik … - zapewnił  Rob i się rozłączył.  Alice właśnie wyszła spod prysznica.

- Wszystko okej Robert?- zapytała

- Tak jasne- zaczął mówić Robert ale mu przerwano.

Właśnie kiedy Alice zadała mu to pytanie do jej domu wpadł rozzłoszczony Peter. Wysunął swoje kły i z całą siłą rzucił się na brata. Cisną nim w jedną z ścian w korytarzu, a ściana pod ciężarem wampira rozłamała się.

- Od kiedy to zawierasz układy z Aleksandrem ?- mówił Peter trzymając Roba za gardło

- Jakie układy o czym  ty mówisz ?- zapytał z ignorując go

- Zapomniałeś chyba, mój kochany bracie że ja mam dar. –mówił Pet. – Taki bardzo przydatny dar. Kiedy właśnie siedziałem w domu pomyślałem „ Zobaczę co tam słychac  u Alice…” i zobaczyłem jak ty rozmawiasz przez telefon. A z kim? Może nam sam odpowiesz co?

Robert wyrwał się z rąk brata. Popatrzył się ze złośliwością na niego i …. Rzucił się do drzwi. Wybiegł jak by uciekał przed potworem, który chciał go pożreć. Peter nie miał zamiaru za nim biec. W każdym razie nie chciał zostawiać samej Alice w domu. Podszedł powoli do niej popatrzył jej głęboko w oczy, kiedy zobaczył w nich co ona myśli o nim. Był zaskoczony, bo zobaczył w nich nienawiść, zazdrość i gniew, zapytał

- Dlaczego myślisz o mnie tak źle?

- Ja? – zapytała zdziwiona – skąd to wiesz?

- Nie wiem, jak ale potrafiłem zobaczyć to w twoich oczach. Tak jakbyś mi to pokazała…. Ale nie wiem jak to możliwe. – odpowiedział chłopak

- Pokazałam ci? A czy to w ogóle możliwe, przecież tylko wampiry mają dary… A ja, ja nie jestem  jedną z was sam dobrze o tym wiesz. Powiedz mi jeszcze jedno, z kim rozmawiał przez telefon Robert? – zapytała zdezorientowana dziewczyna

- Z Aleksandrem, chyba się z nim posprzeczał. Bo Robert był trochę zły, Aleksander mówił coś, że musi działać na własną rękę i ma ci zabrać jakiś naszyjnik… Jaki naszyjnik? – zapytał z powagą

- Nie wiem – powiedziała dziewczyna po czym ruszyła w stronę łazienki… i stanęła przed lustrem. – Zauważyłam coś dziwnego dzisiaj..

- Jak dziwnego? – zapytał patrząc na nią

- Kiedy podeszłam wtedy do lustra to, nie wiem dlaczego ale zauważyłam że mój naszyjnik nie odbija się w nim. Widzisz…. ? – zapytała pokazując naszyjnik

- To naprawdę dziwne.. Muszę się dowiedzieć co to za naszyjnik- powiedział z troską Pet.

- Mam prośbę, zostań tu ze mną. Roba nie ma, a sama nie mam zamiaru dobrze? – zapytała dziewczyna spuszczając wzrok

- Oczywiście że zostanę – powiedział chłopak i pocałował Alice. Ku zdziwieniu chłopaka odwzajemniła pocałunek. Po chwili Alice przytuliła go i powiedziała

- Peter, ja….

- Tak…..?

- Kocham Cię. – odpowiedziała tuląc go z całej siły do siebie

Fani