Alice nie wiedziała co powinna zrobić. Jeszcze
wczoraj zastanawiała się nad sekretem wisiorka, a dzisiaj… Dzisiaj nie ma już
nic. Nawet chłopak i przyjaciółka ją zostawili i nawet nie
pocieszyli.Przypomniała sobie ostatnią noc w towarzystwie Petera i uśmiechnęła
się do swoich myśli. Nie miała pojęcia dlaczego, ani po co …ale to zrobiła.
Potrzebowała teraz spokoju, ale …po dłuższym zastanowieniu…jednak bardziej
miłości i czułości. Nie miała pojęcia co takiego ważnego wiedział Peter. Może
chodziło o naszyjnik, a może o wiele innych rzeczy. Dziewczyna siedziała tak i
myślała, nie miała co dzisiaj robić. Już chciała sięgnąć po telefon, aby
zadzwonić do Mata. Ale przypomniała sobie że się pokłócili. To już była
porażka. Jednak Alice nie chciała się poddawać i okazywać na sobie złości i
samotności. Weszła do łazienki i dopiero wtedy przypomniała sobie o zmianie
jaka zaszła na zewnątrz …zresztą podobnie jak wewnątrz. Czarne włosy teraz
bardziej podkreślały jej bladą i smutną cerę. Usta powoli zaczęły przybierać kolor
raz beżowy, a raz jasnoróżowy. Po kilku bez sensownych minutach patrzenia się w
lustro, naszła ją ochota na spacer po ośnieżonych ulicach miasteczka, lub
chociaż parku. Ubrała kurtkę i buty. Wyszła. Od razu na opuszkach palców
odczuła zimno. Schowała dłonie do kieszeni. Szła dokładnie przed siebie, może
jednak nie tak dokładnie. Kiedy szła uliczką każdy się jej przyglądał, ale
kiedy weszła do parku, nikt nie zwracał na nią uwagi. Podeszła do drzewa i
usiadła na starym ośnieżonym pniu. Po kilku nudnych minutach postanowiła udać
się nad rzekę. Nikogo tam nie było.
Można nawet powiedzieć, że nie było śladu aby ktokolwiek tam kiedyś był.
Dla Alice było to i lepiej. Stanęła nad brzegiem rzeki i wpatrywała się w lekko
falującą taflę wody. Dostrzegła w niej swoje odbicie i natychmiast się
skrzywiła. Nie podobało jej się. Lecz kiedy zaczęła przyglądać się coraz
bardziej, stwierdziła że jest w niej jakieś piękno, którego nie opiszą żadne
słowa. W pewnym momencie w tafli wody zobaczyła odbicie, innej osoby. Odwróciła
się nerwowo i zobaczyła Roberta.
-Co ty tutaj robisz ? – zapytała dziewczyna,
nawet nie patrząc na niego
-Szukałem Cię, nie chciałem żeby ci się coś
stało. – mówił chłopak delikatnie tuląc Alice do siebie
-Akurat – powiedziała odsuwając się na bok –
Uciekłeś pierwszy razem z Sarą. A nas zostawiłeś. Zadajesz się z kimś, kto
uwięził moją przyjaciółkę. No….może i teraz nie jest moją przyjaciółką. Tak
samo jak Peter, chłopaki
-No przepraszam ale to tak nie miało być. Nie
chciałem ciebie zostawić. Ja wiem że ty coś jeszcze do mnie czujesz. Nie
mówię że ja do ciebie nie. – powiedział
chłopak i uśmiechną się
-Daj spokój ja do ciebie nic nie czuje ! –
mówiła Al.- Ja kochałam tylko Petera, ale wiem że on mnie już nie kocha.
Zresztą, powiedz mi co takiego się dowiedzieliście
-Nic, nic się
nie dowiedzieliśmy nowego, wiesz to samo co my. – powiedział chłopak
-Peter coś wie ! On wie coś i ty też ! Nie rozumiem dlaczego mnie okłamujecie ? –
mówiła dziewczyna
-No….masz racje wiemy coś czego ty nie wiesz.
Ale to jest sprawa życia i śmierci. – powiedział i po chwili już go nie było.
Alice nie miała już po co żyć. Poszła na miasto
i chodziła bez sensu po sklepach. Po kilku męczących godzinach wróciła do domu.
Tam czekał już na nią Peter.
-Czego tu chcesz? – zapytała i poszła do kuchni
-Chce ci to wyjaśnić… Moim zdaniem powinnaś to
wiedzieć – powiedział i ruszył za nią
-A może ja już nie chce tego wiedzieć – mówiła
dziewczyna – Może mnie to wcale już nie obchodzi. Chcę mieć w końcu spokój i
nie być mieszana w te wasze sprawy „Życia i śmierci”.
-
Skąd wiesz że to sprawa „Życia i
śmierci”. ? – mówił
-Myślisz że jestem taka głupia. Widziałam się z
Robertem i powiedział mi to. Może i miał racje, a ta wczorajsza sytuacja była
zgodna z naszym zerwaniem.
-Nie! Przecież to nic takiego, że Niechciałem ci
powiedzieć bo się o ciebie martwię. – mówił
-Nie mam innego wyboru Pet.
Chłopaka oburzyło zachowanie i decyzja Alice.
Miał poczucie że mogą się pokłócić, ale żeby zerwanie? Nigdy nie przyszło by mu
do głowy, że za takie coś może się zakończyć ich związek. On nie miał nic do
gadania. To jak zwykle decyzje podjęła Al. Nie chciał jej ustępować, ani
zgadzać się z nią. Uważał to za zwykłą pomyłkę. No ale cóż, ona sama tego
chciała. Dziewczyna widocznie była zadowolona ze swojej decyzji. Musiała trochę
odpocząć znowu! Wyszła po schodach na górę. Otworzyła drzwi do swojego pokoju i
sięgnęła do szuflady na dnie komody. Wyjęła z niej paczkę papierosów.
-Dawno nie paliłam – powiedziała sama do siebie
i wyszła na balkon.
Uśmiechnęła się sama do siebie i zapaliła
papierosa. Wróciły do niej wspomnienia z przed śmierci matki. To właśnie przez
papierosa pozwoliła matce umrzeć.
-Alice ! – usłyszała głos dobiegający z pod
balkonu.
-Czego tu szukasz ? – zapytała opryskliwie
wydmuchując dym
-
Pogadać. Mogę wejść? – powiedziała
-
Jak chcesz
-
Co z Petem ? Dlaczego z nim zerwałaś? Chociaż poczekaj chyba znam twoje
zdanie –mówiła- On chciał cie ochronić, przed Aleksandrem, a ty Alice nic.
Zrywasz z nim. Okej nie powiedział ci, ale to tylko dlatego że to jest ważna sprawa. Możesz się tego
brzydzić, albo nie uwierzyć i stwierdzić że …kłamiemy.
-
Nie ! Ja bym chciała wiedzieć. Bo to w sumie dotyczy mnie, ciekawe gdyby
to dotyczyło ciebie też byś chciała. Nikogo nie obchodzi moje zdanie ! –
krzyknęła Alice
-
Zamknij się! – krzyknęła za nią Nicole i pchnęła.
Nicole zrobiła to jednak trochę za mocno.
Siedemnastolatka wypadła przez barierkę i spadła na trawę. To było straszne.
Wszędzie pełno krwi, a na środku leżała nie przytomna i umierająca Al. Jej
przyjaciółka sięgnęła po telefon.
-
Peter ! Alice …wypadła z balkonu ! proszę przyjedź tutaj ! – płakała
Nicole.
Po kilku sekundach pod balkonem stał Peter.
Wpatrywał się w umierającą dziewczynę. Zbierał siły, aż w trzeciej sekundzie
zrobił to. Wbił swoje ostre kły w jej martwą szyję. Wiedział że nie powinien
tego robić, ale nie miał innego wyboru. Razem z Nicole przenieśli NOWĄ do
salonu. Chłopak musiał iść posprzątać. Wokół tego miejsca było wiele krwi. Nie
postrzeżenie dla wszystkich pojawił się w domu Al. Robert z Sarą.
-
Co tu się stało ? – zapytała wampirzyca.
-
Zepchnęłam Al. Z balkonu. – powiedziała Nicole patrząc na ciało
-
Co zrobiłaś ? Wiesz że umrze !? – wrzasną Robert
-
Nie… Peter ją przemienił. Ale to naprawdę było nie umyślnie. –
tłumaczyła
Robert, Sara i Nicole siedzieli teraz nad ciałem
Alice i czekali aż jad Petera zacznie działać. Ale to nie był jedyny problem w
ich wiecznym życiu. Bo tym ważniejszym problemem było poczucie, że
siedemnastolatka jest nie pokonanym hybrydą na ziemi i wszechświecie.