Była noc. Alice i Peter
wpadli do głębokiej rzeki. Woda była bardzo zimna, ale Peter próbował za
wszelką cenę wyciągnąć z niej Al. Jednak dziewczyna straciła przytomność i
jeszcze gdyby tego było mało rozcięła sobie głowę i leciała jej krew.
Pragnienie krwi nie dawało mu spokoju ale poczucie zrobienia jej krzywdy też
było silne a więc postanowił nie ryzykować. Wyciągnął Alice na kamienisty
brzeg. Usiadł obok i czekał. Ale sam nie wiedział na co… Czy na pomoc? Czy na
ocknięcie się Al. ? Siedział tak przez kilka minut i patrzył na bladą twarz
Alice. Była taka piękna. Kiedy tak się na nią patrzył zauważył że nie ma
naszyjnika. Zerwał się na nogi i wskoczył do wody. Zanurkował na samo dno
rzeki. Nie była ona strasznie głęboka, ale też nie płytka. Próbował wypatrzeć
go ale na marne. Przekładał rękami kamienie, aby sprawdzić czy może nie zahaczył
się o jeden z nich. Wypłynął na brzeg i
próbował otworzyć każdą sekundę po wyjeździe z lasu. Jednak po kliku minutach
ponownie wskoczył do wody i popłynął na dno do swojego samochodu, który teraz
nie nadawał się już do jeżdżenia. Otworzył drzwi i sięgnął za siedzenie na
którym siedziała i wyjął naszyjnik. Jednak kiedy wpłynął do samochodu drzwi się
zatrzasnęły. W tym samym czasie Alice się ocknęła. Zaczęła rozglądać się dookoła.
Nigdzie nie było Petera, jednak dziewczyna wcześniej zorientowała się o braku
naszyjnika i podobnie jak jej chłopak wskoczyła do wody. Na szczęście od razu
popłynęła do samochodu i zobaczyła w nim Petera. Pokazał jej gestem ręki co
powinna kolejno robić. Alice posłusznie wykonała polecenia i Peter mógł się wydostać.
Już na powierzchni oddał Al. Jej własność gdyż przez cały ten czas kiedy go
trzymał w ręce miał dziwne uczucie. Niby poparzenia lub kopnięcia prądem. Po
oddaniu własności chłopak powiedział
- Musimy iść do Nicole…
JUŻ
- Wiem, ale jak się tam
dostaniemy ? – zapytała
- Złap mnie za rękę. –
powiedział chłopak, podał jej rękę i bardzo szybko biegł.
Noc była głucha i
ciemna. Wokół panowała cisza i strach.
Ale Alice nie miała się czego obawiać przy krwiożerczej bestii. Mknęli z
prędkością światła lub wolniej, ale dla Alice to było jak … niezwykła przygoda.
Pierwszy raz mogła z taką szybkością się przemieszczać. Minęło zaledwie 2
minuty, a para była na miejscu. Stali właśnie przed opuszczoną szopą.
Znajdowała się ona na skraju pola wypełnionego makami. W środku w szopie paliła
się jakaś pojedyncza żarówka. Peter puścił rękę Alice i podszedł do domku.
Kątem oka zerknął na dziewczynę i gestem kazał jej czekać, a sam otworzył
drzwi. Ku jego zaskoczeniu zamiast przerażonej dziewczyny ukazała się wielka
bestia, w postaci wilka. Peter i Alice cofnęli się kilka kroków w tył. Po kilku
sekundach postać wilka zmieniła się w Nicole. Kiedy Alice to zobaczyła serce
zaczęło bić mocniej a nogi zrywały się do ucieczki. Ten strach był mocniejszy
od niej. I w pewnym momencie zaczęła biec ile miała sił w nogach. Nawet nie
wiedziała kiedy ale biegła. Nie wiedziała gdzie, ani w którą stronę. Była tak
zdezorientowana że chciało jej się płakać. Kiedy ta myśl wpadła jej do głowy
przewróciła się na jakiejś spróchniałej gałęzi, która od razu się złamała.
Poczuła silny ból w nodze. Tak jakby jej ją obcięto. I zobaczyła krew. Było jej
wszędzie pełno.
- Mógłbyś mi pomóc a
nie chowasz się za drzewami… - powiedziała Alice głosem pełnym bólu.
- No dobrze, ale wiesz
że mam słabość do krwi… - zaczął Robert i wyszedł z za drzewa
-Boli strasznie. –
zajęczała
- Coś poradzę poczekaj…
- powiedział i dotknął jej rany
Dziwnym sposobem
zaczęła się goić. Alice nie wiedziała nawet kiedy.
- Przed czym uciekasz?
– zapytał podając jej chusteczkę
- Bo… Nicole jest
wilkiem, a ja miałam jej pomóc … - zaczęła
- Aha… to ja mogę pomóc
tobie- odpowiedział
- Ale jak? – zapytała
ze smutkiem w głosie
- Masz teraz iść do
swojej przyjaciółki i jej pomóc – powiedział patrząc głęboko w oczy a Alice
posłusznie wykonała polecenie
Ruszyła razem z
Robertem w stronę miejsca tam gdzie była uwięziona jej przyjaciółka. Teraz nie
była już groźną bestią, lecz rudowłosą dziewczyną. Al. Podeszła do niej i
przytuliła ją. Nicole nie miała pojęcia, że dziewczyna jest w transie.
- Co ty tutaj robisz ?
– zapytał zły Peter
- Pomogłem jej –
odpowiedział zadowolony z siebie Rob.
- Jasne. Ale kiedy nam
była potrzebna pomoc jakoś ..- powiedział chłopak ale Alice mu przerwała
- Przestań… Może lepiej
gdybyś jednak tak nie krzyczał –powiedziała po czym szybko dodała – Trzeba ją stąd
wyciągnąć przed przyjściem Sary.
Po tych słowach Peter
podszedł do dziewczyny i zaczął z niezwykłą sprawnością rozrywać łańcuchy. Po
czym wziął ją za rękę podszedł do drzwi i ręką chciał je otworzyć. Jednak drzwi
były zamknięte.
- Rob możesz mi pomóc?
– zapytał z przekonaniem że brat stoi obok niego
- Peter nie ma go tutaj
– powiedziała Alice
- Uciekł i nas zostawił
– odparła Nicole
Alice usiadła w koncie
i wzięła do ręki naszyjnik. Ścisnęła go mocno, a Peter zaczął kopać w drzwi.
Nicole usiadła koło Al.
- Mogę? – zapytała i
wyciągnęła rękę
- Jasne, ale
uważaj - odpowiedziała Alice i podała przyjaciółce
medalion
Oczy przyjaciółki miały
wyraz nieobecny. Wszyscy siedzieli pod jedną z ścian szopy. Alice widocznie
była przygnębiona tym co się stało. Raczej żadne z nich nie było z tego
zadowolone. Kiedy wszyscy tak siedzieli Peter zaczął zastanawiać się po co
Sarze był Robert. Wysilił swój wampirzy umysł i skupił się. W jego głowie
powstał nie wyraźny obraz. Sara nie potrzebowała Roba. To raczej Aleksander go
potrzebował, ale pozostaje jedno pytanie. Po co? Peter wstał i powiedział
- Musimy działać.
- Ale jak ? – zapytał
Alice.
- Ja i Peter możemy połączyć
siły z twoim medalionem – zaczęła Nicole – może wtedy da się stworzyć
nadprzyrodzone moce.
- Nicole dobrze gada,
mogę twój naszyjnik piękna? – zapytał z uśmieszkiem Pet.
Alice podała mu
naszyjnik po czym wilkołak i wampir stali obok drzwi i skupiali się. Pragnęli
przenieść całą moc z naszyjnika na nich. Udało im się po kilku minutach drzwi
jakby wybuchły. Alice, Nicole i Peter stali przed zniszczoną chatką. Stali tak
i nic nie mówili.
- Może powinniśmy … no
wiecie stąd iść. – powiedziała Alice
- Al. Ma rację. Nie
możemy się narazić. – odpowiedział Peter biorąc dziewczynę za rękę
Nicole w pewnym
momencie zmieniła się. Widać że dla Alice to … było bardzo ciężkie, ale radziła
sobie doskonale. Nicole już nie było. Zniknęła za dużymi drzewami. Nawet się
nie pożegnała. Chłopak bardzo dobrze wiedział co czuje Alice. Trzymał ją za
rękę mocniej, popatrzył się jej głęboko w oczy i odpłynął. Nie stało się to po
raz pierwszy. Zawsze gdy na nią patrzył czuł że to ona jest tą jedyną. Nie
wiedział co sprawiło że dawne uczucie do Sary wróciło. Ale to … nie miało teraz
najmniejszego znaczenia. Czuł się przy Alice jak… najszczęśliwszy człowiek
ziemi. Nie spostrzegł nawet że już biegli. Wymijali las. Byli już prawie na
miejscu.
- Może zostaniesz na
noc ? – zapytała Alice - PETER !
- OO… tak. To znaczy mogę jeśli chcesz … -
odpowiedział chłopak jakby oderwany z głębokiego i przyjemnego snu.
Alice pokręciła głową.
Otworzyła drzwi do domu. Tam na kanapie zobaczyła Nicole. Jej przyjaciółka
widocznie była równie zmartwiona tą całą sytuacją. Obydwie potrzebowały
rozmowy. Tylko one mogły sobie pomóc.
- Przepraszam, Alice ja
nie chciałam żebyś dowiedziała się w taki sposób – mówiła Nicole i nikt nie
śmiał jej przerwać. – Jesteś dla mnie jak rodzina. Myślisz że nie chciałam ci powiedzieć.
Bardzo było mi ciężko ukrywać to przed najlepszą przyjaciółką… Którą bez dwóch
zdań jesteś TY !
- Mogłaś uprzedzić że
nie jesteś taka jak ja. – powiedziała Alice ściągając zniszczoną i brudną
kurtkę.
- Ty ? Alice ty nie
jesteś normalna. Przecież Peter ty… Ty jej nie powiedziałeś ? – zapytała smutno
Wilczyca
- Nicole, to nie jest
najlepszy moment na tego typu wyjaśnienia. – mówił chłopak – Lepiej byłoby dla
wszystkich gdyby się w ogóle nie dowiedziała.
- Peter ? To ty
też ? – krzyknęła dziewczyna i wbiegła
po schodach na górę.
*****
Sorry za powtórkę początku ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz