Rozdział 10 ;)




Była noc. Alice i Peter wpadli do głębokiej rzeki. Woda była bardzo zimna, ale Peter próbował za wszelką cenę wyciągnąć z niej Al. Jednak dziewczyna straciła przytomność i jeszcze gdyby tego było mało rozcięła sobie głowę i leciała jej krew. Pragnienie krwi nie dawało mu spokoju ale poczucie zrobienia jej krzywdy też było silne a więc postanowił nie ryzykować. Wyciągnął Alice na kamienisty brzeg. Usiadł obok i czekał. Ale sam nie wiedział na co… Czy na pomoc? Czy na ocknięcie się Al. ? Siedział tak przez kilka minut i patrzył na bladą twarz Alice. Była taka piękna. Kiedy tak się na nią patrzył zauważył że nie ma naszyjnika. Zerwał się na nogi i wskoczył do wody. Zanurkował na samo dno rzeki. Nie była ona strasznie głęboka, ale też nie płytka. Próbował wypatrzeć go ale na marne. Przekładał rękami kamienie, aby sprawdzić czy może nie zahaczył się o jeden  z nich. Wypłynął na brzeg i próbował otworzyć każdą sekundę po wyjeździe z lasu. Jednak po kliku minutach ponownie wskoczył do wody i popłynął na dno do swojego samochodu, który teraz nie nadawał się już do jeżdżenia. Otworzył drzwi i sięgnął za siedzenie na którym siedziała i wyjął naszyjnik. Jednak kiedy wpłynął do samochodu drzwi się zatrzasnęły. W tym samym czasie Alice się ocknęła. Zaczęła rozglądać się dookoła. Nigdzie nie było Petera, jednak dziewczyna wcześniej zorientowała się o braku naszyjnika i podobnie jak jej chłopak wskoczyła do wody. Na szczęście od razu popłynęła do samochodu i zobaczyła w nim Petera. Pokazał jej gestem ręki co powinna kolejno robić. Alice posłusznie wykonała polecenia i Peter mógł się wydostać. Już na powierzchni oddał Al. Jej własność gdyż przez cały ten czas kiedy go trzymał w ręce miał dziwne uczucie. Niby poparzenia lub kopnięcia prądem. Po oddaniu własności chłopak powiedział

- Musimy iść do Nicole… JUŻ

- Wiem, ale jak się tam dostaniemy ? – zapytała

- Złap mnie za rękę. – powiedział chłopak, podał jej rękę i bardzo szybko biegł.

Noc była głucha i ciemna. Wokół panowała cisza  i strach. Ale Alice nie miała się czego obawiać przy krwiożerczej bestii. Mknęli z prędkością światła lub wolniej, ale dla Alice to było jak … niezwykła przygoda. Pierwszy raz mogła z taką szybkością się przemieszczać. Minęło zaledwie 2 minuty, a para była na miejscu. Stali właśnie przed opuszczoną szopą. Znajdowała się ona na skraju pola wypełnionego makami. W środku w szopie paliła się jakaś pojedyncza żarówka. Peter puścił rękę Alice i podszedł do domku. Kątem oka zerknął na dziewczynę i gestem kazał jej czekać, a sam otworzył drzwi. Ku jego zaskoczeniu zamiast przerażonej dziewczyny ukazała się wielka bestia, w postaci wilka. Peter i Alice cofnęli się kilka kroków w tył. Po kilku sekundach postać wilka zmieniła się w Nicole. Kiedy Alice to zobaczyła serce zaczęło bić mocniej a nogi zrywały się do ucieczki. Ten strach był mocniejszy od niej. I w pewnym momencie zaczęła biec ile miała sił w nogach. Nawet nie wiedziała kiedy ale biegła. Nie wiedziała gdzie, ani w którą stronę. Była tak zdezorientowana że chciało jej się płakać. Kiedy ta myśl wpadła jej do głowy przewróciła się na jakiejś spróchniałej gałęzi, która od razu się złamała. Poczuła silny ból w nodze. Tak jakby jej ją obcięto. I zobaczyła krew. Było jej wszędzie pełno.

- Mógłbyś mi pomóc a nie chowasz się za drzewami… - powiedziała Alice głosem pełnym bólu.

- No dobrze, ale wiesz że mam słabość do krwi… - zaczął Robert i wyszedł z za drzewa

-Boli strasznie. – zajęczała

- Coś poradzę poczekaj… - powiedział i dotknął jej rany

Dziwnym sposobem zaczęła się goić. Alice nie wiedziała nawet kiedy.

- Przed czym uciekasz? – zapytał podając jej chusteczkę

- Bo… Nicole jest wilkiem, a ja miałam jej pomóc … - zaczęła

- Aha… to ja mogę pomóc tobie- odpowiedział

- Ale jak? – zapytała ze smutkiem w głosie

- Masz teraz iść do swojej przyjaciółki i jej pomóc – powiedział patrząc głęboko w oczy a Alice posłusznie wykonała polecenie

Ruszyła razem z Robertem w stronę miejsca tam gdzie była uwięziona jej przyjaciółka. Teraz nie była już groźną bestią, lecz rudowłosą dziewczyną. Al. Podeszła do niej i przytuliła ją. Nicole nie miała pojęcia, że dziewczyna jest w transie.

- Co ty tutaj robisz ? – zapytał zły Peter

- Pomogłem jej – odpowiedział zadowolony z siebie Rob.

- Jasne. Ale kiedy nam była potrzebna pomoc jakoś ..- powiedział chłopak ale Alice mu przerwała

- Przestań… Może lepiej gdybyś jednak tak nie krzyczał –powiedziała po czym szybko dodała – Trzeba ją stąd wyciągnąć przed przyjściem Sary.

Po tych słowach Peter podszedł do dziewczyny i zaczął z niezwykłą sprawnością rozrywać łańcuchy. Po czym wziął ją za rękę podszedł do drzwi i ręką chciał je otworzyć. Jednak drzwi były zamknięte.

- Rob możesz mi pomóc? – zapytał z przekonaniem że brat stoi obok niego

- Peter nie ma go tutaj – powiedziała Alice

- Uciekł i nas zostawił – odparła Nicole

Alice usiadła w koncie i wzięła do ręki naszyjnik. Ścisnęła go mocno, a Peter zaczął kopać w drzwi. Nicole usiadła koło Al.

- Mogę? – zapytała i wyciągnęła rękę

- Jasne, ale uważaj  - odpowiedziała Alice i podała przyjaciółce medalion

Oczy przyjaciółki miały wyraz nieobecny. Wszyscy siedzieli pod jedną z ścian szopy. Alice widocznie była przygnębiona tym co się stało. Raczej żadne z nich nie było z tego zadowolone. Kiedy wszyscy tak siedzieli Peter zaczął zastanawiać się po co Sarze był Robert. Wysilił swój wampirzy umysł i skupił się. W jego głowie powstał nie wyraźny obraz. Sara nie potrzebowała Roba. To raczej Aleksander go potrzebował, ale pozostaje jedno pytanie. Po co? Peter wstał i powiedział

- Musimy działać.

- Ale jak ? – zapytał Alice.

- Ja i Peter możemy połączyć siły z twoim medalionem – zaczęła Nicole – może wtedy da się stworzyć nadprzyrodzone moce.

- Nicole dobrze gada, mogę twój naszyjnik piękna? – zapytał z uśmieszkiem Pet.

Alice podała mu naszyjnik po czym wilkołak i wampir stali obok drzwi i skupiali się. Pragnęli przenieść całą moc z naszyjnika na nich. Udało im się po kilku minutach drzwi jakby wybuchły. Alice, Nicole i Peter stali przed zniszczoną chatką. Stali tak i nic nie mówili.

- Może powinniśmy … no wiecie stąd iść. – powiedziała Alice

- Al. Ma rację. Nie możemy się narazić. – odpowiedział Peter biorąc dziewczynę za rękę

Nicole w pewnym momencie zmieniła się. Widać że dla Alice to … było bardzo ciężkie, ale radziła sobie doskonale. Nicole już nie było. Zniknęła za dużymi drzewami. Nawet się nie pożegnała. Chłopak bardzo dobrze wiedział co czuje Alice. Trzymał ją za rękę mocniej, popatrzył się jej głęboko w oczy i odpłynął. Nie stało się to po raz pierwszy. Zawsze gdy na nią patrzył czuł że to ona jest tą jedyną. Nie wiedział co sprawiło że dawne uczucie do Sary wróciło. Ale to … nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Czuł się przy Alice jak… najszczęśliwszy człowiek ziemi. Nie spostrzegł nawet że już biegli. Wymijali las. Byli już prawie na miejscu.

- Może zostaniesz na noc ? – zapytała Alice  - PETER !

 - OO… tak. To znaczy mogę jeśli chcesz … - odpowiedział chłopak jakby oderwany z głębokiego i przyjemnego snu.

Alice pokręciła głową. Otworzyła drzwi do domu. Tam na kanapie zobaczyła Nicole. Jej przyjaciółka widocznie była równie zmartwiona tą całą sytuacją. Obydwie potrzebowały rozmowy. Tylko one mogły sobie pomóc.

- Przepraszam, Alice ja nie chciałam żebyś dowiedziała się w taki sposób – mówiła Nicole i nikt nie śmiał jej przerwać. – Jesteś dla mnie jak rodzina. Myślisz że nie chciałam ci powiedzieć. Bardzo było mi ciężko ukrywać to przed najlepszą przyjaciółką… Którą bez dwóch zdań jesteś TY !

- Mogłaś uprzedzić że nie jesteś taka jak ja. – powiedziała Alice ściągając zniszczoną i brudną kurtkę.

- Ty ? Alice ty nie jesteś normalna. Przecież Peter ty… Ty jej nie powiedziałeś ? – zapytała smutno Wilczyca

- Nicole, to nie jest najlepszy moment na tego typu wyjaśnienia. – mówił chłopak – Lepiej byłoby dla wszystkich gdyby się w ogóle nie dowiedziała.

- Peter ? To ty też  ? – krzyknęła dziewczyna i wbiegła po schodach na górę.

*****
Sorry za powtórkę początku ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fani