Kiedy słońce wstało
Alice obudziła się na podłodze w salonie. Nic nie pamiętała. Nie wiedziała co
się całą noc działo. Przetarła oczy i popatrzyła na zegarek była godzina 6;43.
Poprawiła sukienkę. Sukienkę? Skąd ona ją miała. Zauważyła że w koncie jadalni
leżą jej stare ubrania. Podeszła do blatu kuchennego, i podniosła kartkę. „Nie
chciałem Cię budzić, bo tak ładnie spałaś. Musiałem jechać do domu, żeby pogadać
sobie z Robertem. Spotkajmy się o 15 w parku. Całuję Peter ;D”. Po przeczytaniu
wiadomości Alice poszła do łazienki, wzięła prysznic, umyła włosy i podeszła do
lustra. Kątem oka zerknęła na swój potężny naszyjnik. Ciekawiła ją jego
tajemnica. Stała tak chyba z pół godziny, aż w końcu poszła na górę i ubrała
się w bluzę i rurki. Zeszła na dół. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Po
raz kolejny zerkała na zegar. Minęło już cztery godziny. Podniosła telefon i
wybrała numer Petera.
- Hej co tam? Wszystko okey?
– zapytał po kilku sygnałach głos z telefonu
- Tak, ale mam prośbę.
Spotkajmy się za godzinę w kawiarni u Lisy okay? – spytała poważnym głosem
- No dobrze, to do
zobaczenia. – odpowiedział
- Paa, kocham cię –
mówiła Alice
- Ja ciebie też
Alice postanowiła już wyjść
z domu. Ubrała skórę i czarne buty. Wyszła z domu, po czym zamknęła drzwi na
klucz. W oddali zauważyła jakiś cień.
- Jesteś żałosny
Robert. Nie masz dosyć odwagi żeby ze mną porozmawiać – krzyknęła Alice w
stronę tajemniczej osoby
Zza drzewa ukazał się
Rob. Już po kilku sekundach stał obok niej.
- Możemy porozmawiać? –
zapytał
- Niech się zastanowię…..
NIE – odpowiedziała i ruszyła w stronę kawiarni
- No okey, przyznaję
się chciałem ukraść ci naszyjnik. Jeśli mi pozwolisz wyjaśnić ci wszystko to …
powiem ci jaką moc masz ty i twój naszyjnik. – zaproponował chłopak
- Tylko się streszczaj
bo mam randkę. – powiedziała, a Rob. Zmarszczył brwi.
- No okey.. A więc
kiedy zostałem wampirem, nie mogłem powstrzymać
pragnienia. Kiedy podczas jednego z polowań zaatakowałem wiedźmę, znaczy
czarownicę jej przyjaciółki rzuciły na mnie klątwę. To znaczy. Byłem wtedy z
Julią, moją kuzynką znaczy dalszą rodziną, rzuciła klątwę. Że kiedy ktoś uwięzi
Julię, ja będę więźniem umysłu tego, który to uczyni. – mówił
- A możesz się pośpieszyć?
– zapytała Al.
- No okey. A kiedy ktoś
uśmierci Julię, ja będę nie żywy a jej przywrócą życie. Teraz Aleksander
uwięził ją i ma mój umysł w niewoli, a co do twojego naszyjnika, to… ma on
potężną moc. Potrafi władać nad umysłem i zabijać ludzi, a nawet istoty
nadprzyrodzone. A ty…. Pochodzisz z rodu wampirów. Twój pra dziad był wampirem
i kiedy ty nim zostaniesz będziesz najsilniejsza na świecie… Rozumiesz? –
zapytał z lekkim zdziwieniem Rob.
- Rozumiem, ale
dlaczego on chce mnie zabić? - zapytała
smutna
- Bo kiedy zostaniesz
wampirem będziesz od niego silniejsza. A właśnie ten naszyjnik daje ci tę moc.
– powiedział chłopak
- Sorry, ale ja muszę
już iść jestem umówiona. Pa – odpowiedziała i ruszyła w stronę kawiarni
- Ale pamiętaj o tym –
krzykną za nią Robert
- Jasne, a ty pamiętaj
że nie chce cię znać – powiedziała Alice, obróciła się ale Roba już nie było
Szła i myślała nad tym
co powiedział chłopak. Wyciągnęła z pod skóry swój naszyjnik i go dotknęła.
Nagle nie wiadomo skąd poczuła silny ból. Tak jakby ucisk w głowie i puściła
naszyjnik. Czuła się jakoś dziwnie. Weszła do kawiarni. Przy stoliku siedział
zniecierpliwiony Peter.
- Gdzie ty byłaś jest
15:30.. spóźniłaś się o półtorej godziny. Wszystko okey? – zapytał
- Już wiem, jaką moc ma
mój wisiorek. – powiedziała i wcale nie była zachwycona
- No to opowiadaj. –
powiedział Pet, a Alice opowiedziała mu wszystko ze szczegółami co powiedział
jej Rob. – No to nie źle. Pokaż go. – powiedział i wyciągną rękę po naszyjnik,
a Alice go podała
- Przykleił się. –
odpowiedziała Al. Próbując odczepić wisiorek
- Jak to ? A może po
prostu on jest po prostu uzależniony od
ciebie – powiedział
- Uzależniony ode mnie?
– zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy
Al.
- No tak, na przykład
tak jak ja … - powiedział chłopak i pochylił się, aby pocałować Alice ale właśnie
w tym momencie podszedł do nich jakiś mężczyzna
- Pan Peter Juli? - zapytał z całkowitą powagą
- Tak, a w czym mogę
pomóc? – odpowiedział pytaniem
- Muszę z panem
koniecznie porozmawiać- odpowiedział mężczyzna
- No dobrze –
powiedział chłopak – Kochanie zadzwonię do Ciebie wieczorem. Ale teraz… sama
widzisz to pa.
Alice siedziała jeszcze
przez kilkanaście minut i zastanawiała się nad mocą swojego wisiorka. Nie
wiedziała z jakiej przyczyny taki wisior może władać światem. Wzięła go do
ręki, jego moc już jej nie przeszkadzała. Zaczęła przekręcać go w różne strony
i chciała odgadnąć co oznacza ten dziwny znak na środku prostokątnego
naszyjnika. Trzymała go przez ten cały czas w ręce i przez przypadek uderzyła
nim w stolik. Talizman otworzył się a w środku był wygrawerowany napis „
Immortal girl…” a obok było zdjęcie jakiejś kobiety. Była ona łudząco podobna
do Alice. Miała takie same włosy, była tej samej karnacji i te same oczy co
właścicielka naszyjnika. Jednak różniło je jedno. Dziewczyna na zdjęciu była
troszkę starsza i widać było jej wampirze kły. Kiedy Al. To zobaczyła od razu
ubrała kurtkę i wyszła z kawiarni. Nie wiedziała co ma robić. Wyjęła z kieszeni
telefon i napisała SMS-a do Petera „ Przepraszam, ale muszę się komuś wygadać,
a Nicole jest jedyną osobą. Muszę jej powiedzieć ale mam nadzieje że nie narażę
ją na niebezpieczeństwo… Kocham Alice”. Napisała to po czym wsadziła komórkę do
kieszeni i poszła do domu Nicole. Mieszkała ona nie daleko w małym
jednorodzinnym domku. Alice powoli weszła na schody i niepewnie nacisnęła dzwonek. Otworzyła jej
najmniej lubiana przez nią osoba. Wredna Sara.
- Czego tutaj szukasz?
– zapytała
- Nic co do ciebie
należy a teraz z łaski swojej zawołaj Nicole. – powiedziała Al.
- No tak, bo Peter ci
się znudził… Oj biedactwo z niego – odpowiedziała wampirzyca i uśmiechnęła się
złośliwie
- Po pierwsze Peter nie
jest twoją własnością, a po drugie nie przyszłam tutaj po to żeby się z tobą kłócić,
ale po to żeby pogadać sobie z moją przyjaciółką. A więc zawołaj ją –
odpowiedziała z powagą i wyższością Alice
- No okey, bo nie chce
mi się patrzeć na twój ohydny … Nawet nie wypowiem tego słowa. .. – mówiła Sara
– NICOLE! Ktoś do ciebie przyszedł.
- Alice? – zapytała
Nicole
- Tak mogłybyśmy pogadać…
? – zapytała troszkę niepewna Al.
- Tak wejdź do środka –
zaproponowała przyjaciółka
-Nie, może się
przejdziemy ?
- No okey ale poczekaj
Alice siedziała na
werandzie i czekała na swoją przyjaciółkę. Po kilku minutach na werandę weszła
Nicole. Miała bardzo nie obecny wyraz twarzy po czym powiedziała.
- Nie mogę iść…
Przepraszam
- Okey spokojnie
Kiedy Alice to
usłyszała wiedziała że coś jest nie tak. Postanowiła zapytać Roberta czy
wampiry mogą wpływać na ludzkie emocje i zdanie innych. Kiedy szła do niego
poczuła za sobą jakieś dziwne zimne powietrze. Poczuła jakby wpłynęła do niej
cała radość. Właśnie tym szczęściem był jej chłopak stojący za nią. Dotykał jej
ramienia. Nawet przez dotyk Petera można było dojść, że starał się on aby dotyk
jego ręki miał dla Al. Bardzo duże znaczenie.
- Dokąd się wybierasz
kochana ? – zapytał odwracając Alice ku sobie
- Chciałam z kimś pogadać. Szłam do Roba ale skoro
spotkałam ciebie to… mogę już z tobą porozmawiać prawda? – zapytała
- No oczywiście. A o
czym dokładniej byś chciała pogadać.. – zapytał
- Odkryłam coś… coś
nowego… W moim naszyjniku jest jakieś zdjęcie i wygrawerowany napis. I jeszcze
jedna rzecz, a raczej pytanie- powiedziała – Czy wampiry mogą sterowac ludzkimi
emocjami i zdaniem ?
- Jakby się zastanowić
to mogą, nie wszystkie ale mogą, a z kąd to pytanie? – zapytał
- Byłam dzisiaj u
Nicole. Chciałam z nią porozmawiać i zgodziła się, a potem powiedziała że nie
- Ale to nie świadczy
jeszcze o tym że ktoś wpłyną na jej zdanie. Mogła po prostu sama z siebie je zmienić…
- odpowiedział
- No tak, ale kiedy
wyszła i powiedziała że nie może miała dziwnie nieobecny wyraz twarzy. Jakby
była zahipnotyzowana. Więc pomyślałam, że to Sara mogła ją zahipnotyzować bo
nie chciała żeby ona się ze mną spotkała. – odpowiedziała Alice
- No okey. Może ale ja
dzisiaj bym chciał zapomnieć o tym wszystkim.. Bo dla mnie to jest naprawdę
męczące. Chciałbym ten dzień spędzić z tobą – powiedział chłopak i wziął ją za
rękę
- Mam zapomnieć że za dziesięć
dni nie będzie mnie już na tym świecie? – zapytała ze smutkiem Al.
- Nie. Przecież ja cię
kocham. Wiesz że obiecam im twoją przemianę, a oni nas puszczą. Wiesz prawda?
No chyba że wątpisz w moje uczucie to okey… - mówił
- Nie, ale zmień mnie!
– powiedziała i uśmiechnęła się
- Do nich musisz trafić
jako żywa, bo inaczej będzie źle – powiedział, uścisnął ją i szybko dodał –
Dzisiaj zabiorę cię na krótki .. spacer, lub wycieczkę
- No dobrze
Po skończonej rozmowie
Peter wziął Alice za rękę i poszła z nim do jego domu. Kiedy tak szli chłopak
starał za wszelką cenę odciągnąć ją od rzeczywistości i pokazać że warto się bawić.
Jednak dziewczyna mimo starań chłopaka nie potrafiła przestać myśleć o
Pierwszych i potędze swojego naszyjnika. Po kilku minutach doszli do domu.
Alice czekała przed garażem bardzo długo, ale po pewnym czasie wyjechał z niego
Peter swoim sportowym samochodem. Dziewczyna nie okazywała specjalnej radości,
bo ciągle była zamknięta w świecie tajemnic. Chciała poznać odpowiedzi na
wszystkie pytania które ją dręczyły jednak to nie było możliwe. Jej chłopak
zobaczył brak zainteresowania swojej dziewczyny i otworzył jej drzwi do
samochodu po czym dodał :
- Może ci się to nie
podoba ale przynajmniej spróbuj się wyluzować, a nie ciągle zamykasz się w tym
swoim świecie tajemnic i pytań bez odpowiedzi.
- Przepraszam, ale to naprawdę
nie daje mi spokoju. – odpowiedziała dziewczyna wsiadając do auta, a Peter
tylko pokiwał ze smutkiem głową
- Mam nadzieje że ci
się tam spodoba – powiedział
- Yhy – odpowiedziała
- Ale naprawdę tam
będzie pięknie- powiedział chłopak
- Yhy… -
odpowiedziała ponownie
- Może zrzucę cię z
mostu ? – zapytał po czym na jego twarzy pojawił się uśmiech
- Yhy.. – odpowiedziała
bez namysłu
- No tak, bo ty mnie
słuchasz naprawdę… Aż mi się miło zrobiło – powiedział i włożył słuchawki do
uszu
- No okey, będę cię słuchać
– odpowiedziała i wyjęła chłopakowi z uszu słuchawki
Po słowach Alice
chłopak uśmiechnął się i pocałował w policzek. Alice się lekko zarumieniła, i
uśmiechnęła. Widać było że Peter znaczy dla niej wiele.
- Jesteśmy na miejscu –
powiedział po piętnastu minutach Peet.
Kiedy wysiedli oczom
Alice ukazał się las. Nie taki zwykły, lecz bardzo wiosenny. Wokół było pełno
kwiatów i przeróżnych drzew. A w oddali stał mały domek, przed którym znajduje
się mały strumyk z mostkiem.
- Miałeś rację tutaj
jest pięknie.. – powiedziała Alice i przytuliła się do chłopaka
- Dziękuje… -
odpowiedział i popatrzył się głęboko w oczy Al. Tym razem nie zobaczył w nich
nienawiści i gniewu, ale ciepło i czułość.
- A tym razem co
zobaczyłeś ?- zapytała
- Ciebie – powiedział i
wziął twarz Al. W ręce. Przyciągnął ją bliżej siebie. I pocałował. Nie był to
zwykły pocałunek jak… przyjaciel, którym jeszcze wczoraj był Peter, ale był to
jak najbardziej pocałunek kochającej osoby. Widać było że dla Alice dużo on
znaczył.
- Dlaczego tutaj
przyjechaliśmy? – zapytała
- Ja tutaj mieszkałem.
Spędziłem prawie 50 lat. – odpowiedział chłopak i jakby wszystkie wspomnienia
do niego wróciły. – Z mamą, tatą, Monic, Robertem i Stephany…
- Kim była Stephany? –
zapytała
- Moją siostrą. Ale….
Aleksander ją zabił bo była wilkołakiem. – odpowiedział Peter i spuścił głowę
Alice nie wiedziała co
ma mu powiedzieć… Dlatego złapała go za rękę i szepnęła do ucha „ Mieliśmy zapomnieć
prawda?”. Po tych słowach chłopak
uśmiechnął się. Ruszyli w stronę domku. Usiedli na hamaku i rozmawiali.
Wokół nich panował zachód słońca. Był to jeden z najpiękniejszych zachodów
słońca, jakie w życiu widziała Alice. W pewnym momencie do Alice zdzwonił
telefon
- POMÓŻ MI ALICE… -
płakała Nicole
- Co się stało Nicole?
– zapytała Alice
- Sara zamknęła mnie w
… starej szopie na Deverny… i przykuła mnie do łańcuchów. – płakała
- Już jedziemy ! –
zawołała Alice
Peter od razu wziął iż
za rękę i z wampirzą szybkością pobiegli do samochodu. Peter bez zastanowienia
odpalił auto i ruszyli leśną drogą. Alice zobaczyła w oddali przerwany most i
krzyknęła
- Uważaj Pet.
Ale było już za późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz