Rozdział 16 :)


Osłabłam. Byłam głodna i brudna. Przywróciłam swoją dawną postać i usiadłam nad jeziorem. Wzięłam kilka głębokich oddechów dla uspokojenia. Musiałam zawrócić. Nie zdołam ich dogonić, zapewne już są na miejscu. Tylko gdzie ? I po co Aleks miałby go porywać ? Nie mam pojęcia. Moja świadomość do mnie wróciła. Naszyjnik, tylko tak może zabrać i wyciągnąć ode mnie naszyjnik. Jaka ja jestem głupia. Dotknęłam swojego długiego wisiorka. Założyłam kosmyk włosów za ucho. Przyjrzałam mu się bliżej. I jednym zwinnym ruchem otworzyłam „zegarek”. W środku zauważyłam dwa stare zdęcia. I przyglądając im się uważniej, mogłam z pewnością stwierdzić, że znam te osoby. Może nie tyle co znam, ale widziałam je już gdzieś wcześniej. Nic z tego nie rozumiałam. Kim oni są ? I co mają wspólnego ze mną i hybrydami ? Wszystko staje się bardziej skomplikowane, a ja nic nie mogę na to poradzić. Gdyby tylko …Robert. On może będzie znał odpowiedzi na moje pytania. Po raz kolejny zmieniłam się w wilka i ruszyłam do mojego wynajętego mieszkania. Wracając skorzystałam z okazji i zapolowałam na małe stado saren, w pobliżu. Przynajmniej nie byłam już taka głodna, pomyślałam. Kiedy byłam już w domu, poszłam pod prysznic i dokładnie się umyłam. Miałam za sobą trudny pościg. Wychodząc z łazienki, sprzątnęłam rozbity wazon  i złapałam za komórkę. Wybierając numer Roba, patrzyłam przez okno. Po siedmiu sygnałach, usłyszałam jego głos.
-         Gdzie ty jesteś ? Alice… martwiłem się. – powiedział, ze smutkiem w głosie.
-         Jestem bezpieczna. Nie mów nikomu, że ze mną rozmawiasz. I proszę Cię spotkajmy się dzisiaj. Tylko szybko.
-         A coś się stało ? – zapytał z równym smutkiem
-         Tak, coś strasznego. – mówiłam bez przekonania w głosie. – Wyślę ci adres, i nikomu go nie pokazuj.
Nie słyszałam już nic. Rozłączył się, albo co gorsza sygnał się urwał. Ubrałam spodenki i koszulę. Wysłałam przyjacielowi adres budynku, w którym przebywałam. Zeszłam na dół, aby nie budzić podejrzeń właściciela. Poszłam do sklepiku na dole i kupiłam bułki i gumę do żucia. Musiałam trochę się wyluzować. Uśmiechając się sztucznie poszłam do siebie. Odpakowałam jedną gumę i wsadziłam do ust. Nie miałam na nic już siły i ochoty. Usiadłam na kanapie i czekałam aż pojawi się Rob. Było już dwadzieścia po dziesiątej rano. Włączyłam telewizję i poszłam puścić do prania swoje brudne rurki i dres. Nigdy nie puszczałam w domu prania. Nie miałam pojęcia jak to się robiło. Więc wlałam trochę mydła i wsadziłam do środka ubrania. Nadal nic się nie działo. Kliknęłam pierwszy lepszy guzik i kopnęłam z całej siły adidasem. Pralka wydała z siebie cichy odgłos po czym zaczęła pracę. Nareszcie, pomyślałam i wróciłam do oglądania. Nim skończył się film, przed budynkiem pojawił się mercedes Roberta. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego. Po chwili wpadł do jej pokoju jak burza. Usiadł obok i czekał.
-         No mów ! Co się stało ? – krzykną chłopak
-         Petera, porwał Aleks. Nie wiem jak to się mogło stać. Ale się stało. – powiedziałam i usiadłam na krześle.
-         No i ? To jest ta ważna sprawa? – zapytał ze śmiechem
-         Tak ! Idioto, to twój brat, a mój chłopak..  – kiedy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że Rob tego nie wiedział
-         Twój kto ? Dziewczyno, po tamtej nocy ty mi mówisz, że to twój chłopak ? Wiesz co… jesteś po prostu puszczalska. – powiedział i wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszałam jak odjeżdża.
W sumie i miał rację. Myślałam, że …są tanimi zabawkami na jedną noc. Teraz zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Kopnęłam z trzaskiem w telewizor. Później w kanapę, i krzesło. Miałam straszne nerwy. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i postanowiłam. Sama będę szukała Peta. Mimo tego, że mogę zginąć. Jutro z samego rana wyruszam. Tyle, że potrzebuje krwi, żeby nie umrzeć. Zeszłam na dół.
-         Przepraszam. – powiedziałam do jednej z siedzących na dole pań – Czy jest tu gdzieś w pobliżu jakiś szpital ?
-         Ależ jest, - odpowiedziała staruszka. – Tam kilka przecznic stąd. Mały szpital.
-         Bardzo dziękuje – oznajmiłam i wróciłam na górę.
Już wiedziałam skąd wezmę krew. Teraz pozostała sprawa czy wytrzymam. Trudno, jeśli osłabnę z sił to poczekam chwilę i pójdę dalej. Aleks to.. ojczym Sary. Ona musi wiedzieć gdzie on mieszka. Po raz kolejny chwyciłam za telefon.
-         Sara, - krzyknęłam ze łzami w oczach.
-         Alice? Kochana gdzie ty jesteś? Martwimy się o ciebie. –powiedziała
-         Mam prośbę – mówiłam – Aleksander to twój ojczym ?
-         Tak, a o co chodzi ?
-         Wyśle ci adres gdzie jestem i sama tu przyjedź
-         Okej, tylko nie uciekaj
Tym razem to ja się rozłączyłam. Czekałam z niecierpliwością na Sarę. Nareszcie pojawiła się. Wyjaśniłam jej wszystko, a ona chyba bardziej przejęła się tym niż Rob. Przytuliłam się do niej.
-         Pójdę tam z Tobą – odpowiedziała niespodziewanie
-         Nie musisz, naprawdę. Dam sobie radę. – powiedziałam
-         Ale chcę. I ci pomogę. Chyba nie odmówisz mi? – zapytała,   a ja się zgodziłam
-         Tyle, że potrzebujemy zapasu krwi. – mówiłam
-         Ja się tym zajmę. – odpowiedziała Sara i zniknęła
Siedziałam na łóżku i pakowałam ubrania i wodę do plecaka. Zabrałam także pieniądze, na pewno nam się przydadzą. Schowałam też telefon do kieszeni i głęboko do plecaka wisiorek. Nim się spakowałam, wróciła Sara. Miała torbę pełną krwi. Uśmiechnęłam się do niej przelotnie i usiadłyśmy przed oknem oczekując na ranek.


*** 

Hmm... znacznie mniej wyświetleń... no ale cóż...rozważam usunięcie bloga.. ale narazie będzie ;p

2 komentarze:

  1. Kiedy następny...już nie mogę się doczekać ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się pojawił.. nie wiem czy już go czytałaś czy jeszcze nie ;)

      Usuń

Fani