Dotarłyśmy już do domu Sary. Było tam wiele osób.
Praktycznie nikogo nie znałam. Ale każdy tańczył i bawił się. Uśmiechałam się
do ludzi i mówiłam „Hej, ładnie dziś wyglądasz”. Tak.. to były kłamstwa. Byłam
zadowolona z tego że wyciągnęły mnie na
zabawę.
- Hej, jak masz na imię ? – powiedział chłopak
którego wcześniej zauważyłam. Wyróżniał się ubiorem. Miał krótkie spodenki i
bluzę.
- Alice, a ty ? – odpowiedziałam
- Billy…ładnie wyglądasz Ali. – powiedział i
wziął mnie za rękę
- Dziękuje, a gdzie idziemy ? – zapytałam
troszkę zdezorientowana
- Zatańczyć – powiedział
Stanęliśmy na środku salonu Sary i tańczyliśmy. Po
kilku utworach doszło do mnie że rytm wpadł mi w ucho. Zaczęłam tańczyć jak …
sama nie wiem jak to opisać. Minęło kilka godzin. Byłam taka zmęczona że
poszłam do barmana. Dostałam drinka. Zaraz obok mnie zjawił się Billy.
- A ty czemu siedzisz ? Trzeba tańczyć ! –
mówił
- Nie! Zmęczyłam się,
muszę odpocząć. I się napić- powiedziałam i odwróciłam się szukając Nicole.
Chciałam z nią pogadać.
- No okej… - powiedział
chłopak a ja wzięłam dużego łyka drinka
Nie pamiętam co się wtedy działo. Nie wiem ile to
trwało. Bardzo możliwe że cały wieczór. Kiedy rano się obudziłam, leżałam w
sypialni Sary na łóżku, a obok mnie Robert. Na szczęście byłam ubrana, ale nie
w to co wczoraj. Miałam na sobie spodenki i koszulkę Sary. Robert miał na sobie
tylko spodnie i … spał jak zabity. Zaczęłam się powoli wymykać z pokoju, ale
nie postrzeżenie on stał już przede mną.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał i pchnął mnie
na łóżko
- Co ty robisz ? –
zapytałam i wybuchłam śmiechem
- Nie …nic… - powiedział
i pocałował mnie przelotnie
Uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka. Nagle odczułam
silny ból. Przewróciłam się na dywan. Robert natychmiast zareagował i
zaprowadził mnie do kuchni. Tam siedziała już Sara. Piła ona coś co
przypominało wino, ale nim nie było. Od razu domyśliłam się że to krew. Po
chwili dostałam do samo.
- Ja mam to wypić? – zapytałam zdezorientowana
- Nie ! Zjeść – zawołał Peter zza drzwi
- Spadaj stąd. ! –
krzyknęłam bez namysłu
- Jak mogłaś z nim to
zrobić ?! – zaczął krzyczeć
Wszyscy się z niego śmiali.
Nie wiem czemu. Peter był słodki ale bez przesady. Nie chciałam się mu
tłumaczyć z moich przeżyć. Uważam że…nie powinien był się nawet w takim
momencie o to pytać. Chociaż był jeszcze moim chłopakiem to czułam się pusto. I
doszłam do wniosku że powinnam pobyć sama. Kilka godzin , może kilka dni, albo i nawet tygodni. Wszyscy porozchodzili się do
swoich pokoi. Ja siedziałam sama w kuchni. Siedziałam i …myślałam. Nad sensem
mojej przemiany. Po pierwsze nikt mi nie wyjaśnił z jakiego powodu jestem
hybrydą, a nie wampirem. Po drugie, pokłóciłam się ze swoim chłopakiem. Nie
miałam sensu bawić się ani przebywać w jakim kol wiek innym towarzystwie.
Musiałam odejść. Czułam w głębi lodowatego serca że muszę to zrobić. Po
czterech smutnych godzinach doszłam do wniosku. Zrobię to dziś. Wstałam i
zmieniając się w wilka, pobiegłam do domu. Szarpnęłam drzwi, które pod wpływem mojej
siły wypadły z zawiasów. Karol siedział na kanapie i oglądał jakiś głupi film.
- Gdzie byłaś ? – zapytał
nawet nie odwracając głowy na mnie
- U Sary – powiedziałam wychodząc po schodach
na górę.
Wyjęłam torbę z szafy i
zaczęłam pakować do niej niektóre moje rzeczy. Książka, telefon i kilka ubrań.
Wzięłam szczotkę do włosów i schowałam do torby. Przebrałam się w rurki i
koszulkę na szelkach. Związałam włosy i ochlapałam twarz wodą.
-Gdzie znowu idziesz? – zapytał brat
- Nie twój interes… -
odpowiedziałam i otarłam twarz ręcznikiem
- To znowu mam zostać
sam. Fajnie dzięki – powiedział i wyszedł
Nigdy nie przeszkadzało mu
bycie samemu. Chociaż os śmierci matki się zmienił. Przestałam się nim zajmować,
sama nie wiem co się ze mną dzieje. Głowa zaczęła mnie boleć, nic mnie nie
męczyło ani szczególnie nie odczuwałam zmęczenia. Wreszcie nadszedł ten moment.
Muszę opuścić ten dom, to otoczenie. Muszę zmienić swoje życie na lepsze.
Ubrałam kurtkę, szalik i buty. Stanęłam przed zepsutymi drzwiami. Westchnęłam i
wyszłam. Na dworze było zimno. Padał mroźny i piękny śnieg. Dzieci bawiły się,
a dorośli chodzili na spacery. Zatęskniłam za Petem. Przypomniały mi się
wszystkie piękne chwile. Nasze wspólne dni i noce. Nasze rozmowy i kłótnie. Wzięłam
głęboki oddech, którego wcale jako hybryda nie potrzebowałam. Szłam w stronę
lasu. Kiedy nie było już koło mnie ludzi zmieniłam się w wilkołaka i zaczęłam
biec. Biec, przed siebie. Po kilku sekundach dotarłam do małego miasteczka. Nie
znałam go nigdy dotąd. Na skraju zobaczyłam napis ; „ Do wynajęcia”. Od razu
poszłam i zarezerwowałam ten domek sobie na dwie noce. Po wejściu do środka
zobaczyłam, że był on nawet ładny. Bardziej myśliwski. Obłożony skórami
zwierząt i ich głowami. Rzuciłam się na łóżko.
- Witaj Alice - powiedział ktoś wchodząc do pokoju
- Czego tu chcesz ? – zapytałam wstając
- Naszyjnika, a czegoż tu
chcieć innego ? – powiedział znajomy
- Nie oddam ci go !
- To się jeszcze
przekonamy – powiedział i rzucił się na mnie
Co ja mam zrobić?
***
Może się pośpieszyłam z dodaniem kolejnego rozdziału, ale mam nadzieje że was to ucieszy. Postanowiłam to dodać, ponieważ na moim bogu dobiliśmy do 1200 wyświetleń. Dziękuje jeszcze raz wam wszystkim ; *
sweet :3 :**
OdpowiedzUsuń