Rozdział 14


Dotarłyśmy  już do domu Sary. Było tam wiele osób. Praktycznie nikogo nie znałam. Ale każdy tańczył i bawił się. Uśmiechałam się do ludzi i mówiłam „Hej, ładnie dziś wyglądasz”. Tak.. to były kłamstwa. Byłam zadowolona z tego że wyciągnęły  mnie na zabawę.
 - Hej, jak masz na imię ? – powiedział chłopak którego wcześniej zauważyłam. Wyróżniał się ubiorem. Miał krótkie spodenki i bluzę.
      - Alice, a ty ? – odpowiedziałam
 - Billy…ładnie wyglądasz Ali. – powiedział i wziął mnie za rękę
 - Dziękuje, a gdzie idziemy ? – zapytałam troszkę zdezorientowana
 - Zatańczyć – powiedział
Stanęliśmy na środku salonu Sary i tańczyliśmy. Po kilku utworach doszło do mnie że rytm wpadł mi w ucho. Zaczęłam tańczyć jak … sama nie wiem jak to opisać. Minęło kilka godzin. Byłam taka zmęczona że poszłam do barmana. Dostałam drinka. Zaraz obok mnie zjawił się Billy.
 - A ty czemu siedzisz ? Trzeba tańczyć ! – mówił
- Nie! Zmęczyłam się, muszę odpocząć. I się napić- powiedziałam i odwróciłam się szukając Nicole. Chciałam z nią pogadać.
- No okej… - powiedział chłopak a ja wzięłam dużego łyka drinka
Nie pamiętam co się wtedy działo. Nie wiem ile to trwało. Bardzo możliwe że cały wieczór. Kiedy rano się obudziłam, leżałam w sypialni Sary na łóżku, a obok mnie Robert. Na szczęście byłam ubrana, ale nie w to co wczoraj. Miałam na sobie spodenki i koszulkę Sary. Robert miał na sobie tylko spodnie i … spał jak zabity. Zaczęłam się powoli wymykać z pokoju, ale nie postrzeżenie on stał już przede mną.
 - Gdzie się wybierasz? – zapytał i pchnął mnie na łóżko
- Co ty robisz ? – zapytałam i wybuchłam śmiechem
- Nie …nic… - powiedział i pocałował mnie przelotnie
Uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka. Nagle odczułam silny ból. Przewróciłam się na dywan. Robert natychmiast zareagował i zaprowadził mnie do kuchni. Tam siedziała już Sara. Piła ona coś co przypominało wino, ale nim nie było. Od razu domyśliłam się że to krew. Po chwili dostałam do samo.
 - Ja mam to wypić? – zapytałam zdezorientowana
 - Nie ! Zjeść  – zawołał Peter zza drzwi
- Spadaj stąd. ! – krzyknęłam bez namysłu
- Jak mogłaś z nim to zrobić ?! – zaczął krzyczeć
Wszyscy się z niego śmiali. Nie wiem czemu. Peter był słodki ale bez przesady. Nie chciałam się mu tłumaczyć z moich przeżyć. Uważam że…nie powinien był się nawet w takim momencie o to pytać. Chociaż był jeszcze moim chłopakiem to czułam się pusto. I doszłam do wniosku że powinnam pobyć sama. Kilka godzin , może kilka dni, albo  i nawet tygodni. Wszyscy porozchodzili się do swoich pokoi. Ja siedziałam sama w kuchni. Siedziałam i …myślałam. Nad sensem mojej przemiany. Po pierwsze nikt mi nie wyjaśnił z jakiego powodu jestem hybrydą, a nie wampirem. Po drugie, pokłóciłam się ze swoim chłopakiem. Nie miałam sensu bawić się ani przebywać w jakim kol wiek innym towarzystwie. Musiałam odejść. Czułam w głębi lodowatego serca że muszę to zrobić. Po czterech smutnych godzinach doszłam do wniosku. Zrobię to dziś. Wstałam i zmieniając się w wilka, pobiegłam do domu. Szarpnęłam drzwi, które pod wpływem mojej siły wypadły z zawiasów. Karol siedział na kanapie i oglądał jakiś głupi film.
- Gdzie byłaś ? – zapytał nawet nie odwracając głowy na mnie
 - U Sary – powiedziałam wychodząc po schodach na górę.
Wyjęłam torbę z szafy i zaczęłam pakować do niej niektóre moje rzeczy. Książka, telefon i kilka ubrań. Wzięłam szczotkę do włosów i schowałam do torby. Przebrałam się w rurki i koszulkę na szelkach. Związałam włosy i ochlapałam twarz wodą.
 -Gdzie znowu idziesz? – zapytał brat
- Nie twój interes… - odpowiedziałam i otarłam twarz ręcznikiem
      - To znowu mam zostać sam. Fajnie dzięki – powiedział i wyszedł 
Nigdy nie przeszkadzało mu bycie samemu. Chociaż os śmierci matki się zmienił. Przestałam się nim zajmować, sama nie wiem co się ze mną dzieje. Głowa zaczęła mnie boleć, nic mnie nie męczyło ani szczególnie nie odczuwałam zmęczenia. Wreszcie nadszedł ten moment. Muszę opuścić ten dom, to otoczenie. Muszę zmienić swoje życie na lepsze. Ubrałam kurtkę, szalik i buty. Stanęłam przed zepsutymi drzwiami. Westchnęłam i wyszłam. Na dworze było zimno. Padał mroźny i piękny śnieg. Dzieci bawiły się, a dorośli chodzili na spacery. Zatęskniłam za Petem. Przypomniały mi się wszystkie piękne chwile. Nasze wspólne dni i noce. Nasze rozmowy i kłótnie. Wzięłam głęboki oddech, którego wcale jako hybryda nie potrzebowałam. Szłam w stronę lasu. Kiedy nie było już koło mnie ludzi zmieniłam się w wilkołaka i zaczęłam biec. Biec, przed siebie. Po kilku sekundach dotarłam do małego miasteczka. Nie znałam go nigdy dotąd. Na skraju zobaczyłam napis ; „ Do wynajęcia”. Od razu poszłam i zarezerwowałam ten domek sobie na dwie noce. Po wejściu do środka zobaczyłam, że był on nawet ładny. Bardziej myśliwski. Obłożony skórami zwierząt i ich głowami. Rzuciłam się na łóżko.
- Witaj Alice  - powiedział ktoś wchodząc do pokoju
 - Czego tu chcesz ? – zapytałam wstając
- Naszyjnika, a czegoż tu chcieć innego ? – powiedział znajomy
            - Nie oddam ci go !
- To się jeszcze przekonamy – powiedział i rzucił się na mnie
Co ja mam zrobić?     


***
Może się pośpieszyłam z dodaniem kolejnego rozdziału, ale mam nadzieje że was to ucieszy. Postanowiłam to dodać, ponieważ na moim bogu dobiliśmy do 1200 wyświetleń. Dziękuje jeszcze raz wam wszystkim ; *   

1 komentarz:

Fani