Rozdział 8



- I co ci powiedział? – spytał Robert

- Że … nie przyjedzie bo ma Sarę. – odpowiedziała dziewczyna

Robert zaczął chodzić nerwowo po pokoju, podszedł do okna i spojrzał na Alice. Siedziała tak przygnębiona że nie dało się tego opisać  słowami. W pewnym momencie Robert zaczął mówić

- Nie, ja coś wymyśle…. Tylko jeszcze nie wiem co

- Robert – zaczęła mówić Al. – dlaczego to Peter ma ze mną jechać a nie ty? Bo wiesz to nie on mi powiedział o was…

- No tak, ale podczas tego jak ratowaliśmy cię z lasu, on chciał cię zabić. Znaczy wypić z Ciebie krew…. – powiedział Robert

Siedzieli przez chwilę w ciszy. Alice próbowała ułożyć sobie to wszystko w głowie. Bo to jest tak: wampiry, śmierć, jacyś pierwsi…Ona z tego nic nie rozumiała. W pewnej chwili powiedziała

- Zmień mnie!

- Nie mogę. To nie jest takie proste…. To boli strasznie boli. –tłumaczył chłopak

- Ja nie chcę umierać! – łzy cisnęły się do oczu Alice – Proszę Cię zmień mnie!

- nie mogę…. U nich musisz się zjawić jako człowiek. Jedyna nadzieja jest w Peterze – ciągnął chłopak

Chłopak widział rozczarowanie dziewczyny. Miał on jednak nadzieje że Peter zechce pomóc sobie i jej. Zostało im ponad piętnaście dni. Nie wiadomo było co postanowi Peter. Może będzie chciał siebie i Alice wydać na śmierć. Kiedy tak siedzieli sobie ktoś wszedł do domu.

- Jestem, co chcieliście? – zapytał Peter układając włosy

- Obchodzi cię to w ogóle? – powiedział jego brat

- No dobra, zobaczyłem po prostu że jesteście przegłębieni no to jestem. W sumie nie zrobiłem nic złego więc nie wiedziałem czego się spodziewać… - tłumaczył się

- Nie zrobiłeś nic złego tak? – powiedziała sarkastycznie Alice

- Wiesz co się stało… -zaczął mówić Robert- Masz się udać do Włoch, do Gabrieli i Aleksandra. Przez Ciebie  ty i Al. Możecie  zginąć chyba że….

- Chyba że co ? …. – zapytał Peter

- Wyznasz jej miłość. Ale prawdziwą przy Pierwszych… - powiedział  trochę niepewnym głosem Dziewczyna patrzyła się na Petera. Miała chyba nadzieje że odpowie on „Nie mam co udawać przecież … ja ją kocham”. Ale się tak nie stało. Peter usiadł w kuchni i położył głowę na blacie kuchennym.

Widać było po wyrazie twarzy że to go bardzo przytłoczyło. Alice w tym czasie wstała podeszła do Petera i powiedziała

- Nie musisz się aż tak wysilać…. Bo to w końcu przez Ciebie umrę. – po czym pobiegła na górę. Obaj chłopcy siedzieli na dole. Minęło chyba z 40 minut aż Peter się odezwał.

- Sara wróciła, i to dla mnie. Co ja jej teraz powiem? – zadawał sobie to pytanie kilkakrotnie, ale Rob. Mu przerwał

- Chcesz wiedzieć czemu wróciła? – zapytał Rob.

 - Nie, bo sama mi już to powiedziała – odrzekł z uśmiechem Peter

- Ciekawe… Przyznała ci się, że cię w życiu nie kochała. I że ja byłem z nią podczas kiedy z nią chodziłeś. I że uciekła , bo matka ją znalazła. Hm… i jeszcze jedno ona cię nie szukała, po prostu trafiła do domu dziecka, a potem zaadoptowali ją ludzie. – powiedział Robert wychodząc z domu Alice.Peter siedział jeszcze chwilę po czym wstał i zebrał siły aby zobaczyć co dzieje się u Sary. Po pięciu minutach jego głowie ukazał się niewyraźny obraz całującej się z jakimś nie znajomym chłopakiem dziewczyny. Peter poczuł ból w sercu. To było nie możliwe. Wampir z uczuciami? Poszedł na górę do Al.

- Mogę wejść.? – zapytał Peter

- Nie… - odpowiedziała szorstko Alice

- No dobra, Al. Przepraszam Sara jest od teraz dla mnie nikim. Najważniejsza jesteś dla mnie ty! – powiedział Peter i podał Alice rękę.

- Jaka szkoda że musisz już wyjść. – odpowiedziała Alice i pchnęła chłopaka w kierunku drzwi.

Peter nie wiedział co ma robić. Stracił sens swojego życia. Tak naprawdę to był strasznie zakochany w Alice. Nie widział świata poza  nią. Ale wcale się jej nie dziwił. No bo miała by wybaczyć wyrok śmierci i zignorowanie. Chociaż miał szansę to odbudować właśnie we Włoszech. Jednak nie był pewien czy Aleksander mu uwierzy. Ale mimo wszystko chciał podjąć jeszcze jedną próbę. A u Alice było cicho. Siedziała sama na łóżku i myślała w pewnej chwili ktoś otworzył drzwi. Dziewczyna zbiegła na dół po schodach.

- Miss gdzie byłaś cały tydzień ? – zapytała radosna ze spotkania z matką

-Nigdzie, a raczej w domu. A cioci nie ma ? – zapytała zdziwiona

- No właśnie nie! Nie wiem gdzie może być. Mamo chciałam się  pożegnać, bo w sumie za dwa dni mam osiemnastkę więc wiesz….. – zaczęła mówić Al. Ale jej przerwano

- Pożegnać…. – powiedziała matka

- No bo wiesz. Ja się wyprowadzam razem z koleżanką i jej ciocią do  ….. no …. Ten…. Na Florydę. – zaczęła zmyślać Alice.

- Ale kontakt z nami utrzymasz? – zapytała zdziwiona matka

- Nie wiem, chciała bym zacząć od nowa… całe moje życie –  powiedziała Alice i poszła na górę

Zaplanowała to wszystko to znaczy spakuje część rzeczy i wywiezie na bagna. Potem pojedzie do Włoch i tam ją zabiją. Dziewczyna wciąż nie mogła się pogodzić że w przyszłości już zresztą niedalekiej będzie musiała umrzeć. Chciała by cofnąć czas i nie iść do lasu. Nie poznać ich, ale być z Matem. Chociaż Robert też jej się bardzo spodobał. Weszła do pokoju. Otworzyła małą szafkę i wyciągnęła z  niej album. Zaczęła go oglądać i wspominać kiedy była mała jak bawiła się z tatą. Ale to jej nie pomogło. Więc postanowiła iść do  altanki, zapalić papierosa. Ale jej smutek nasilił się kiedy zeszła na  dół, a tam….. zamiast uśmiechniętej mamy.... leżał jej trup. Złapała telefon wezwała pogotowie. To nic nie dało. Mama nie żyła. Karetka ją zabrała i odjechała, a pod jej domem zjawił się niespodziewanie Robert.

- Co się stało Alice? Wszystko z Tobą okej? – zapytał Robert i przytulił ją

- MOJA MAMA, ona nie żyje!!!! – płakała Alice. Mimo tego iż Alice dokuczała mamie bardzo ją kochała. Po śmierci ojca i zaginięciu ciotki  była ona jedyną osobą, której mogła się wygadać. Weszli z Robem do domu. Podeszła do blatu, a tam leżała karteczka : „ Prezent powitalny panno Alice. Niech pani zapamięta, że oczekujemy pani wraz z Peterem u nas we Włoszech…. A właśnie jak podoba się prezent? Aleksander”. Dziewczyna podała ją Robertowi.

- Nie słyszałaś jak ktoś wchodził do domu? – zapytał czule Rob.

- Nie raczej nie…. – odpowiedziała ze łzami w oczach. – Zostaniesz ze mną na noc? Sama  boje się tutaj zostać..

- No oczywiście. Na wszelki wypadek zadzwonię do Petera, żeby tutaj przyszedł popilnować domu dobrze? – zapytał chłopak

- No okej, ale ma nie wchodzić do środka…. Jasne? – zażądała Alice Robert został na dole czekając na Petera, a Alice postanowiła wziąć prysznic. W tym czasie Robert zamiast do Petera, zadzwonił pod obcy numer.

- Co ty narobiłeś… Wystarczy nam to że jest wystraszona a jak zaśnie zabiorę jej ten naszyjnik. Jasne? – powiedział stanowczo

- Muszę działać na własną rękę, bo kiedy skończy osiemnaście lat osiądzie całą moc…. Lepiej się prowadzi interesy z Julią… Czy  może chciałbyś stracić koleżankę. ? – zapytał nieznajomy i zaczął się śmiać

- Nie! Nie mieszaj w to Juli… jutro dostaniesz naszyjnik … - zapewnił  Rob i się rozłączył.  Alice właśnie wyszła spod prysznica.

- Wszystko okej Robert?- zapytała

- Tak jasne- zaczął mówić Robert ale mu przerwano.

Właśnie kiedy Alice zadała mu to pytanie do jej domu wpadł rozzłoszczony Peter. Wysunął swoje kły i z całą siłą rzucił się na brata. Cisną nim w jedną z ścian w korytarzu, a ściana pod ciężarem wampira rozłamała się.

- Od kiedy to zawierasz układy z Aleksandrem ?- mówił Peter trzymając Roba za gardło

- Jakie układy o czym  ty mówisz ?- zapytał z ignorując go

- Zapomniałeś chyba, mój kochany bracie że ja mam dar. –mówił Pet. – Taki bardzo przydatny dar. Kiedy właśnie siedziałem w domu pomyślałem „ Zobaczę co tam słychac  u Alice…” i zobaczyłem jak ty rozmawiasz przez telefon. A z kim? Może nam sam odpowiesz co?

Robert wyrwał się z rąk brata. Popatrzył się ze złośliwością na niego i …. Rzucił się do drzwi. Wybiegł jak by uciekał przed potworem, który chciał go pożreć. Peter nie miał zamiaru za nim biec. W każdym razie nie chciał zostawiać samej Alice w domu. Podszedł powoli do niej popatrzył jej głęboko w oczy, kiedy zobaczył w nich co ona myśli o nim. Był zaskoczony, bo zobaczył w nich nienawiść, zazdrość i gniew, zapytał

- Dlaczego myślisz o mnie tak źle?

- Ja? – zapytała zdziwiona – skąd to wiesz?

- Nie wiem, jak ale potrafiłem zobaczyć to w twoich oczach. Tak jakbyś mi to pokazała…. Ale nie wiem jak to możliwe. – odpowiedział chłopak

- Pokazałam ci? A czy to w ogóle możliwe, przecież tylko wampiry mają dary… A ja, ja nie jestem  jedną z was sam dobrze o tym wiesz. Powiedz mi jeszcze jedno, z kim rozmawiał przez telefon Robert? – zapytała zdezorientowana dziewczyna

- Z Aleksandrem, chyba się z nim posprzeczał. Bo Robert był trochę zły, Aleksander mówił coś, że musi działać na własną rękę i ma ci zabrać jakiś naszyjnik… Jaki naszyjnik? – zapytał z powagą

- Nie wiem – powiedziała dziewczyna po czym ruszyła w stronę łazienki… i stanęła przed lustrem. – Zauważyłam coś dziwnego dzisiaj..

- Jak dziwnego? – zapytał patrząc na nią

- Kiedy podeszłam wtedy do lustra to, nie wiem dlaczego ale zauważyłam że mój naszyjnik nie odbija się w nim. Widzisz…. ? – zapytała pokazując naszyjnik

- To naprawdę dziwne.. Muszę się dowiedzieć co to za naszyjnik- powiedział z troską Pet.

- Mam prośbę, zostań tu ze mną. Roba nie ma, a sama nie mam zamiaru dobrze? – zapytała dziewczyna spuszczając wzrok

- Oczywiście że zostanę – powiedział chłopak i pocałował Alice. Ku zdziwieniu chłopaka odwzajemniła pocałunek. Po chwili Alice przytuliła go i powiedziała

- Peter, ja….

- Tak…..?

- Kocham Cię. – odpowiedziała tuląc go z całej siły do siebie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fani