- I co ci powiedział? –
spytał Robert
- Że … nie przyjedzie
bo ma Sarę. – odpowiedziała dziewczyna
Robert zaczął chodzić
nerwowo po pokoju, podszedł do okna i spojrzał na Alice. Siedziała tak przygnębiona
że nie dało się tego opisać słowami. W
pewnym momencie Robert zaczął mówić
- Nie, ja coś wymyśle….
Tylko jeszcze nie wiem co
- Robert – zaczęła
mówić Al. – dlaczego to Peter ma ze mną jechać a nie ty? Bo wiesz to nie on mi
powiedział o was…
- No tak, ale podczas
tego jak ratowaliśmy cię z lasu, on chciał cię zabić. Znaczy wypić z Ciebie
krew…. – powiedział Robert
Siedzieli przez chwilę
w ciszy. Alice próbowała ułożyć sobie to wszystko w głowie. Bo to jest tak:
wampiry, śmierć, jacyś pierwsi…Ona z tego nic nie rozumiała. W pewnej chwili
powiedziała
- Zmień mnie!
- Nie mogę. To nie jest
takie proste…. To boli strasznie boli. –tłumaczył chłopak
- Ja nie chcę umierać!
– łzy cisnęły się do oczu Alice – Proszę Cię zmień mnie!
- nie mogę…. U nich musisz
się zjawić jako człowiek. Jedyna nadzieja jest w Peterze – ciągnął chłopak
Chłopak widział
rozczarowanie dziewczyny. Miał on jednak nadzieje że Peter zechce pomóc sobie i
jej. Zostało im ponad piętnaście dni. Nie wiadomo było co postanowi Peter. Może
będzie chciał siebie i Alice wydać na śmierć. Kiedy tak siedzieli sobie ktoś
wszedł do domu.
- Jestem, co
chcieliście? – zapytał Peter układając włosy
- Obchodzi cię to w
ogóle? – powiedział jego brat
- No dobra, zobaczyłem
po prostu że jesteście przegłębieni no to jestem. W sumie nie zrobiłem nic
złego więc nie wiedziałem czego się spodziewać… - tłumaczył się
- Nie zrobiłeś nic
złego tak? – powiedziała sarkastycznie Alice
- Wiesz co się stało…
-zaczął mówić Robert- Masz się udać do Włoch, do Gabrieli i Aleksandra. Przez
Ciebie ty i Al. Możecie zginąć chyba że….
- Chyba że co ? …. –
zapytał Peter
- Wyznasz jej miłość.
Ale prawdziwą przy Pierwszych… - powiedział
trochę niepewnym głosem Dziewczyna patrzyła się na Petera. Miała chyba
nadzieje że odpowie on „Nie mam co udawać przecież … ja ją kocham”. Ale się tak
nie stało. Peter usiadł w kuchni i położył głowę na blacie kuchennym.
Widać było po wyrazie
twarzy że to go bardzo przytłoczyło. Alice w tym czasie wstała podeszła do
Petera i powiedziała
- Nie musisz się aż tak
wysilać…. Bo to w końcu przez Ciebie umrę. – po czym pobiegła na górę. Obaj
chłopcy siedzieli na dole. Minęło chyba z 40 minut aż Peter się odezwał.
- Sara wróciła, i to
dla mnie. Co ja jej teraz powiem? – zadawał sobie to pytanie kilkakrotnie, ale
Rob. Mu przerwał
- Chcesz wiedzieć czemu
wróciła? – zapytał Rob.
- Nie, bo sama mi już to powiedziała – odrzekł
z uśmiechem Peter
- Ciekawe… Przyznała ci
się, że cię w życiu nie kochała. I że ja byłem z nią podczas kiedy z nią
chodziłeś. I że uciekła , bo matka ją znalazła. Hm… i jeszcze jedno ona cię nie
szukała, po prostu trafiła do domu dziecka, a potem zaadoptowali ją ludzie. –
powiedział Robert wychodząc z domu Alice.Peter siedział jeszcze chwilę po czym
wstał i zebrał siły aby zobaczyć co dzieje się u Sary. Po pięciu minutach jego
głowie ukazał się niewyraźny obraz całującej się z jakimś nie znajomym
chłopakiem dziewczyny. Peter poczuł ból w sercu. To było nie możliwe. Wampir z
uczuciami? Poszedł na górę do Al.
- Mogę wejść.? –
zapytał Peter
- Nie… - odpowiedziała
szorstko Alice
- No dobra, Al.
Przepraszam Sara jest od teraz dla mnie nikim. Najważniejsza jesteś dla mnie
ty! – powiedział Peter i podał Alice rękę.
- Jaka szkoda że musisz
już wyjść. – odpowiedziała Alice i pchnęła chłopaka w kierunku drzwi.
Peter nie wiedział co
ma robić. Stracił sens swojego życia. Tak naprawdę to był strasznie zakochany w
Alice. Nie widział świata poza nią. Ale
wcale się jej nie dziwił. No bo miała by wybaczyć wyrok śmierci i zignorowanie.
Chociaż miał szansę to odbudować właśnie we Włoszech. Jednak nie był pewien czy
Aleksander mu uwierzy. Ale mimo wszystko chciał podjąć jeszcze jedną próbę. A u
Alice było cicho. Siedziała sama na łóżku i myślała w pewnej chwili ktoś
otworzył drzwi. Dziewczyna zbiegła na dół po schodach.
- Miss gdzie byłaś cały
tydzień ? – zapytała radosna ze spotkania z matką
-Nigdzie, a raczej w
domu. A cioci nie ma ? – zapytała zdziwiona
- No właśnie nie! Nie
wiem gdzie może być. Mamo chciałam się
pożegnać, bo w sumie za dwa dni mam osiemnastkę więc wiesz….. – zaczęła
mówić Al. Ale jej przerwano
- Pożegnać…. –
powiedziała matka
- No bo wiesz. Ja się
wyprowadzam razem z koleżanką i jej ciocią do
….. no …. Ten…. Na Florydę. – zaczęła zmyślać Alice.
- Ale kontakt z nami
utrzymasz? – zapytała zdziwiona matka
- Nie wiem, chciała bym
zacząć od nowa… całe moje życie –
powiedziała Alice i poszła na górę
Zaplanowała to wszystko
to znaczy spakuje część rzeczy i wywiezie na bagna. Potem pojedzie do Włoch i
tam ją zabiją. Dziewczyna wciąż nie mogła się pogodzić że w przyszłości już
zresztą niedalekiej będzie musiała umrzeć. Chciała by cofnąć czas i nie iść do
lasu. Nie poznać ich, ale być z Matem. Chociaż Robert też jej się bardzo
spodobał. Weszła do pokoju. Otworzyła małą szafkę i wyciągnęła z niej album. Zaczęła go oglądać i wspominać
kiedy była mała jak bawiła się z tatą. Ale to jej nie pomogło. Więc postanowiła
iść do altanki, zapalić papierosa. Ale
jej smutek nasilił się kiedy zeszła na
dół, a tam….. zamiast uśmiechniętej mamy.... leżał jej trup. Złapała
telefon wezwała pogotowie. To nic nie dało. Mama nie żyła. Karetka ją zabrała i
odjechała, a pod jej domem zjawił się niespodziewanie Robert.
- Co się stało Alice?
Wszystko z Tobą okej? – zapytał Robert i przytulił ją
- MOJA MAMA, ona nie
żyje!!!! – płakała Alice. Mimo tego iż Alice dokuczała mamie bardzo ją kochała.
Po śmierci ojca i zaginięciu ciotki była
ona jedyną osobą, której mogła się wygadać. Weszli z Robem do domu. Podeszła do
blatu, a tam leżała karteczka : „ Prezent powitalny panno Alice. Niech pani
zapamięta, że oczekujemy pani wraz z Peterem u nas we Włoszech…. A właśnie jak
podoba się prezent? Aleksander”. Dziewczyna podała ją Robertowi.
- Nie słyszałaś jak
ktoś wchodził do domu? – zapytał czule Rob.
- Nie raczej nie…. –
odpowiedziała ze łzami w oczach. – Zostaniesz ze mną na noc? Sama boje się tutaj zostać..
- No oczywiście. Na
wszelki wypadek zadzwonię do Petera, żeby tutaj przyszedł popilnować domu
dobrze? – zapytał chłopak
- No okej, ale ma nie
wchodzić do środka…. Jasne? – zażądała Alice Robert został na dole czekając na
Petera, a Alice postanowiła wziąć prysznic. W tym czasie Robert zamiast do
Petera, zadzwonił pod obcy numer.
- Co ty narobiłeś…
Wystarczy nam to że jest wystraszona a jak zaśnie zabiorę jej ten naszyjnik.
Jasne? – powiedział stanowczo
- Muszę działać na
własną rękę, bo kiedy skończy osiemnaście lat osiądzie całą moc…. Lepiej się
prowadzi interesy z Julią… Czy może
chciałbyś stracić koleżankę. ? – zapytał nieznajomy i zaczął się śmiać
- Nie! Nie mieszaj w to
Juli… jutro dostaniesz naszyjnik … - zapewnił
Rob i się rozłączył. Alice właśnie
wyszła spod prysznica.
- Wszystko okej
Robert?- zapytała
- Tak jasne- zaczął mówić
Robert ale mu przerwano.
Właśnie kiedy Alice
zadała mu to pytanie do jej domu wpadł rozzłoszczony Peter. Wysunął swoje kły i
z całą siłą rzucił się na brata. Cisną nim w jedną z ścian w korytarzu, a
ściana pod ciężarem wampira rozłamała się.
- Od kiedy to zawierasz
układy z Aleksandrem ?- mówił Peter trzymając Roba za gardło
- Jakie układy o
czym ty mówisz ?- zapytał z ignorując go
- Zapomniałeś chyba,
mój kochany bracie że ja mam dar. –mówił Pet. – Taki bardzo przydatny dar.
Kiedy właśnie siedziałem w domu pomyślałem „ Zobaczę co tam słychac u Alice…” i zobaczyłem jak ty rozmawiasz
przez telefon. A z kim? Może nam sam odpowiesz co?
Robert wyrwał się z rąk
brata. Popatrzył się ze złośliwością na niego i …. Rzucił się do drzwi. Wybiegł
jak by uciekał przed potworem, który chciał go pożreć. Peter nie miał zamiaru
za nim biec. W każdym razie nie chciał zostawiać samej Alice w domu. Podszedł
powoli do niej popatrzył jej głęboko w oczy, kiedy zobaczył w nich co ona myśli
o nim. Był zaskoczony, bo zobaczył w nich nienawiść, zazdrość i gniew, zapytał
- Dlaczego myślisz o
mnie tak źle?
- Ja? – zapytała
zdziwiona – skąd to wiesz?
- Nie wiem, jak ale
potrafiłem zobaczyć to w twoich oczach. Tak jakbyś mi to pokazała…. Ale nie
wiem jak to możliwe. – odpowiedział chłopak
- Pokazałam ci? A czy
to w ogóle możliwe, przecież tylko wampiry mają dary… A ja, ja nie jestem jedną z was sam dobrze o tym wiesz. Powiedz
mi jeszcze jedno, z kim rozmawiał przez telefon Robert? – zapytała
zdezorientowana dziewczyna
- Z Aleksandrem, chyba
się z nim posprzeczał. Bo Robert był trochę zły, Aleksander mówił coś, że musi działać
na własną rękę i ma ci zabrać jakiś naszyjnik… Jaki naszyjnik? – zapytał z
powagą
- Nie wiem –
powiedziała dziewczyna po czym ruszyła w stronę łazienki… i stanęła przed
lustrem. – Zauważyłam coś dziwnego dzisiaj..
- Jak dziwnego? –
zapytał patrząc na nią
- Kiedy podeszłam wtedy
do lustra to, nie wiem dlaczego ale zauważyłam że mój naszyjnik nie odbija się
w nim. Widzisz…. ? – zapytała pokazując naszyjnik
- To naprawdę dziwne..
Muszę się dowiedzieć co to za naszyjnik- powiedział z troską Pet.
- Mam prośbę, zostań tu
ze mną. Roba nie ma, a sama nie mam zamiaru dobrze? – zapytała dziewczyna
spuszczając wzrok
- Oczywiście że zostanę
– powiedział chłopak i pocałował Alice. Ku zdziwieniu chłopaka odwzajemniła
pocałunek. Po chwili Alice przytuliła go i powiedziała
- Peter, ja….
- Tak…..?
- Kocham Cię. –
odpowiedziała tuląc go z całej siły do siebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz