Ranek zaczął się
całkiem spokojnie, Alice nawet miała nadzieje że będzie to zwykły i nudny
dzień. Ale się myliła. Wstała wcześnie z łóżka i miała dziwną ochotę iść
pobiegać. Wzięła do ręki telefon i wybrała numer Mata.
- Cześć Mat, miałbyś
może ochotę pobiegać? – spytała czesząc włosy’
- O cześć Alice.
Przepraszam ale dzisiaj nie mogę. Jadę za parę minut za miasto, ale może jutro
się spotkamy. Muszę kończyć Kristen woła. Pa. – powiedział Mat
Czy Alice, dobrze
zrozumiała Mata. Kristen jest ważniejsza od niej samej. No ale tak to już jest
kiedy ma się już jeden dzień chłopaka. Ale wiedziała że nie może się zamartwiać
i ruszyła na dół na śniadanie. Nikogo nie było w domu. To było trochę dziwne. Carol
poszedł do kawiarni z Lise, a Al. Nie miała co robić. Otworzyła lodówkę. Niby
dużo było produktów, ale nic nie było. Stała chyba z dziesięć minut, aż wyjęła
z lodówki kurczaka i sosy. Wsadziła go do garnka, i dodała różnych sosów. Wtem
usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cześć, to co dzisiaj
robimy ? – spytał Peter wchodząc do domu
- Cześć, jasne wejdź do
środka. Skąd wiedziałeś, że mi się
nudzi.? – zapytała Alice i zamknęła drzwi
- Wampirze przeczucie,
co już zapomniałaś? – zapytał po czym szybko dodał i ułamał kawałek kurczaka –
Każdy wampir ma jakiś dar. Robert ma dar wymazywania pamięci i odkrył nowy dar
to znaczy dar kontrolowania ludzkich myśli. Ja za to mam dar widzenia co się
dzieje w innym miejscu. Jest wiele innych darów, ale nigdy nic nie wiadomo co
na kogo wypadnie.
- Super… A dzisiaj może
pojedziemy do Town. Odbywają się tam warsztaty, które od lat prowadzi moja
kuzynka Marta Swan. – powiedziała – Nadal nie daje mi to spokoju że jesteście
wampirami.
- A to, że ty o nas
wiesz jest dla Ciebie bardzo groźne. Chyba rozumiesz co znaczy słowo pierwszy.
W naszym rodzie wampirów, jest taki klan Pierwszych. Przewodzi w nich dwoje
ludzi Gabriela i Aleksander. Nie są oni w prawdzie pierwszymi, ale są jedynymi
którzy pozostali. Ja i Robert uważamy że dotrzymasz tajemnicy. Prawda? –
zapytał
- Postaram się ale nic nie obiecuję, powiedziała Alice i poszła
na górę się przebrać
Zrzuciła z siebie
brudne ubranie, wzięła prysznic i zarzuciła szlafrok. Stanęła przed szafą. Nie
wiedziała co ma na siebie włożyć. Wyciągnęła z szafy granatowe spodnie, czarną
koszule, którą wsadziła w spodnie. Później ubrała jeszcze pasek i była gotowa.
Kiedy zeszła na dół Peter oglądał telewizję.
- Już wychodzimy
tylko.. ubiorę jeszcze buty i kurtkę. –
powiedziała po czym ubrała czarne długie buty i czerwoną skórę.
Droga w samochodzie z
wampirem, dla Alice była męcząca. Jej towarzysz prawie w ogóle się do niej nie
odzywał. Po godzinie dojechali na miejsce. Wysiedli z samochodu. Na dworze było
deszczowo, a mimo to całe warsztaty odbywały się w parku. W oddali Alice
spostrzegła Martę, która biegnie z wielkim uśmiechem ku nim.
- Moja kochana Alice,
jak zwykle piękna i …. W bardzo umięśnionym towarzystwie. Witaj jestem Marta a
ty .? – spytała kuzynka
- Peter…. – powiedział
chłopak
- Miło Cię poznać. Mam
nadzieje, że dobrze wam się układa…. Prawda ? – zapytała Marta
- W zasadzie Marto… -
zaczęła mówić Alice ale Peter jej przerwał
- Tak układa nam się
świetnie, ale musimy iść bo mamy wiele do obgadania. A więc do zobaczenia
Marto, mam Nadzieje że się więcej nie spotkamy. – dokończył Peter to co zaczęła
Al.
Alice była wściekła.
Nie rozumiała dlaczego Peter okłamał Martę. Ale teraz nie mogli o tym
porozmawiać bo było za wielu świadków. Kiedy właśnie przechodzili obok
fontanny, ktoś lekko pchnął Alice.
- Bardzo przep…. –
powiedział przechodzień
- Przepraszamy ale moja
dziewczyna nie przyjmuje pustawych przeprosin. – powiedział Peter łapiąc Al. Za
rękę
- A więc tak? Jak
gdzieś jadę i nie mam czasu to ty sobie
zastępstwo znajdujesz szybko. – powiedział przechodzień
- Mat daj spokój, Ja
żadnego zastępstwa nie mam. Ja mam tylko prawdziwego chłopaka. –powiedziała
dziewczyna
- No chyba śnisz,
między nami wszystko skończone. I nie mam zamiaru już z Tobą gadać na razie… -
krzykną Mat i odszedł
- Ale Mat….. daj Mi to
wyjaśnić…. – krzyczała Al.
- Alice daj spokój on
Cię już nie chce. Masz przecież mnie po co ci on? – zapytał Peter
- TY NIC NIE ROZUMIESZ
I NIGDY NIE ZROZUMIESZ! – wykrzyczała Alice i zaczęła uciekać
Biegła i biegła w
stronę szkoły, która znajdowała się obok parku. Usiadła w koncie i trzymała się
za głowę. Poczuła obok zimne powietrze i Nie unosząc głowy powiedziała
- Od dzieciństwa był
moim przyjacielem, a ty to wszystko zniszczyłeś. Przez swoje głupie zabawy. Kto
by chciał udawać twoją dziewczynę. Ty nigdy nie będziesz wiedział jakie to
uczucie. – mówiła Alice nie podnosząc głowy
- Akurat tak się składa
że też straciłem bliską mi osobę. Miała na imię Sara, nie wiem co miała w sobie
takiego niezwykłego ale się w niej zakochałem, a potem zostaliśmy parą. Rzuciła
mnie z powodu jakiejś głupiej przeprowadzki i innego chłopaka. Od tamtej pory
nigdy jej nie widziałem. – powiedział Peter i wyciągną dłoń ku Alice – chodź ze
mną na warsztaty i się nie smuć.
- Chyba ci się
przyśniło ja nie jestem smutna. – powiedziała
- To mi to udowodnij,
chodź ze mną na warsztaty i się uśmiechaj – powiedział Peter
- No dobrze, ale potem
odwieziesz mnie do domu okej ? –zapytała dziewczyna
Peter przytaknął i
wyszli ze szkoły. Udali się w stronę Marty. Ta dała im karteczki z wyznaczonymi
miejscami na warsztatach, i odeszła do sekretariatu. A oni udali się do
wielkiej Sali, w której miały się odbyć warsztaty pod tematem „Życie w Anglii”.
Marta była bardzo dobrze przygotowana. Całe zajęcia trwały chyba z 2,5 godziny.
Ale naprawdę były bardzo fajne. Po wyjściu z Sali Alice powiedziała do Petera:
- Dzięki, że
wyciągnąłeś mnie zdoła! – powiedziała Alice i złapała go za rękę
- Nie ma za co ! –
odpowiedział i pocałował ją w policzek, ponieważ w oddali zobaczył patrzącego
się Mata.
*****
Przepraszam, że
musieliście tyle czekać...... ale naprawdę nie miałam pomysłu
Rozdział 7 pojawi się
koło 23 lub 24 listopada 2012 roku ;****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz