Rozdział 6


Ranek zaczął się całkiem spokojnie, Alice nawet miała nadzieje że będzie to zwykły i nudny dzień. Ale się myliła. Wstała wcześnie z łóżka i miała dziwną ochotę iść pobiegać. Wzięła do ręki telefon i wybrała numer Mata.

- Cześć Mat, miałbyś może ochotę pobiegać? – spytała czesząc włosy’

- O cześć Alice. Przepraszam ale dzisiaj nie mogę. Jadę za parę minut za miasto, ale może jutro się spotkamy. Muszę kończyć Kristen woła. Pa. – powiedział Mat

Czy Alice, dobrze zrozumiała Mata. Kristen jest ważniejsza od niej samej. No ale tak to już jest kiedy ma się już jeden dzień chłopaka. Ale wiedziała że nie może się zamartwiać i ruszyła na dół na śniadanie. Nikogo nie było w domu. To było trochę dziwne. Carol poszedł do kawiarni z Lise, a Al. Nie miała co robić. Otworzyła lodówkę. Niby dużo było produktów, ale nic nie było. Stała chyba z dziesięć minut, aż wyjęła z lodówki kurczaka i sosy. Wsadziła go do garnka, i dodała różnych sosów. Wtem usłyszała dzwonek do drzwi.

- Cześć, to co dzisiaj robimy ? – spytał Peter wchodząc do domu

- Cześć, jasne wejdź do środka. Skąd wiedziałeś,  że mi się nudzi.? – zapytała Alice i zamknęła drzwi

- Wampirze przeczucie, co już zapomniałaś? – zapytał po czym szybko dodał i ułamał kawałek kurczaka – Każdy wampir ma jakiś dar. Robert ma dar wymazywania pamięci i odkrył nowy dar to znaczy dar kontrolowania ludzkich myśli. Ja za to mam dar widzenia co się dzieje w innym miejscu. Jest wiele innych darów, ale nigdy nic nie wiadomo co na kogo wypadnie.

- Super… A dzisiaj może pojedziemy do Town. Odbywają się tam warsztaty, które od lat prowadzi moja kuzynka Marta Swan. – powiedziała – Nadal nie daje mi to spokoju że jesteście wampirami.

- A to, że ty o nas wiesz jest dla Ciebie bardzo groźne. Chyba rozumiesz co znaczy słowo pierwszy. W naszym rodzie wampirów, jest taki klan Pierwszych. Przewodzi w nich dwoje ludzi Gabriela i Aleksander. Nie są oni w prawdzie pierwszymi, ale są jedynymi którzy pozostali. Ja i Robert uważamy że dotrzymasz tajemnicy. Prawda? – zapytał

- Postaram się ale  nic nie obiecuję, powiedziała Alice i poszła na górę się przebrać

Zrzuciła z siebie brudne ubranie, wzięła prysznic i zarzuciła szlafrok. Stanęła przed szafą. Nie wiedziała co ma na siebie włożyć. Wyciągnęła z szafy granatowe spodnie, czarną koszule, którą wsadziła w spodnie. Później ubrała jeszcze pasek i była gotowa. Kiedy zeszła na dół Peter oglądał telewizję.

- Już wychodzimy tylko.. ubiorę jeszcze buty i  kurtkę. – powiedziała po czym ubrała czarne długie buty i czerwoną skórę.

Droga w samochodzie z wampirem, dla Alice była męcząca. Jej towarzysz prawie w ogóle się do niej nie odzywał. Po godzinie dojechali na miejsce. Wysiedli z samochodu. Na dworze było deszczowo, a mimo to całe warsztaty odbywały się w parku. W oddali Alice spostrzegła Martę, która biegnie z wielkim uśmiechem ku nim.

- Moja kochana Alice, jak zwykle piękna i …. W bardzo umięśnionym towarzystwie. Witaj jestem Marta a ty .? – spytała kuzynka

- Peter…. – powiedział chłopak

- Miło Cię poznać. Mam nadzieje, że dobrze wam się układa…. Prawda ? – zapytała Marta

- W zasadzie Marto… - zaczęła mówić Alice ale Peter jej przerwał

- Tak układa nam się świetnie, ale musimy iść bo mamy wiele do obgadania. A więc do zobaczenia Marto, mam Nadzieje że się więcej nie spotkamy. – dokończył Peter to co zaczęła Al.

Alice była wściekła. Nie rozumiała dlaczego Peter okłamał Martę. Ale teraz nie mogli o tym porozmawiać bo było za wielu świadków. Kiedy właśnie przechodzili obok fontanny, ktoś lekko pchnął Alice.

- Bardzo przep…. – powiedział przechodzień

- Przepraszamy ale moja dziewczyna nie przyjmuje pustawych przeprosin. – powiedział Peter łapiąc Al. Za rękę

- A więc tak? Jak gdzieś jadę i  nie mam czasu to ty sobie zastępstwo znajdujesz szybko. – powiedział przechodzień

- Mat daj spokój, Ja żadnego zastępstwa nie mam. Ja mam tylko prawdziwego chłopaka. –powiedziała dziewczyna

- No chyba śnisz, między nami wszystko skończone. I nie mam zamiaru już z Tobą gadać na razie… - krzykną Mat i odszedł

- Ale Mat….. daj Mi to wyjaśnić…. – krzyczała Al.

- Alice daj spokój on Cię już nie chce. Masz przecież mnie po co ci on? – zapytał Peter

- TY NIC NIE ROZUMIESZ I NIGDY NIE ZROZUMIESZ! – wykrzyczała Alice i zaczęła uciekać

Biegła i biegła w stronę szkoły, która znajdowała się obok parku. Usiadła w koncie i trzymała się za głowę. Poczuła obok zimne powietrze i Nie unosząc głowy powiedziała

- Od dzieciństwa był moim przyjacielem, a ty to wszystko zniszczyłeś. Przez swoje głupie zabawy. Kto by chciał udawać twoją dziewczynę. Ty nigdy nie będziesz wiedział jakie to uczucie. – mówiła Alice nie podnosząc głowy

- Akurat tak się składa że też straciłem bliską mi osobę. Miała na imię Sara, nie wiem co miała w sobie takiego niezwykłego ale się w niej zakochałem, a potem zostaliśmy parą. Rzuciła mnie z powodu jakiejś głupiej przeprowadzki i innego chłopaka. Od tamtej pory nigdy jej nie widziałem. – powiedział Peter i wyciągną dłoń ku Alice – chodź ze mną na warsztaty i się nie smuć.

- Chyba ci się przyśniło ja nie jestem smutna. – powiedziała

- To mi to udowodnij, chodź ze mną na warsztaty i się uśmiechaj – powiedział Peter

- No dobrze, ale potem odwieziesz mnie do domu okej ? –zapytała dziewczyna

Peter przytaknął i wyszli ze szkoły. Udali się w stronę Marty. Ta dała im karteczki z wyznaczonymi miejscami na warsztatach, i odeszła do sekretariatu. A oni udali się do wielkiej Sali, w której miały się odbyć warsztaty pod tematem „Życie w Anglii”. Marta była bardzo dobrze przygotowana. Całe zajęcia trwały chyba z 2,5 godziny. Ale naprawdę były bardzo fajne. Po wyjściu z Sali Alice powiedziała do Petera:

- Dzięki, że wyciągnąłeś mnie zdoła! – powiedziała Alice i złapała go za rękę

- Nie ma za co ! – odpowiedział i pocałował ją w policzek, ponieważ w oddali zobaczył patrzącego się Mata.

*****

Przepraszam, że musieliście tyle czekać...... ale naprawdę nie miałam pomysłu
Rozdział 7 pojawi się koło 23 lub 24 listopada 2012 roku ;****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fani