Alice nie może przestać myśleć o Robercie. Niby
zachował się jak przyjaciel i nawet ją obronił, ale nie może przestać myśleć o
tym jak potraktowała ją Monica. Nigdy jej nie lubiła. Zachowuje się jak dziecko
ale to może i dobrze, bo Alice stara się o to aby Robert i Peter ją polubili.
Kiedy Dziewczyna wróciła ze szkoły do domu Lisa od razu zauważyła, zmianę w
zachowaniu Alice.
- Co się znowu stało
Alice?- zapytała
- Masz w tym jakiś
interes że ci powiem?- spytała Alice i jak zwykle nie poszła na górę, ale
siadła przy stole i zakryła twarz rękami.
- Tak mam … powiedz w
końcu co się z Tobą mała dzieje? – spytała
- Chcesz wiedzieć co
się dzieje? – ciągnęła Alice – Powiem ci co się dzieje nie jestem małą
dziewczynką, nie chce twojej pomocy i nie powinnaś się wtrącać w nie swoje
sprawy
- Skoro tak, nie musisz
jeść z nami obiadu. – powiedziała ciotka mieszając zupę
- Z wami ? To znaczy z
kim ? Carol i ja nigdy z Tobą nic nie jemy. Z nami to znaczy z kim ? – zapytała
Alice
- Ne wtrącaj się w nie
swoje sprawy. A teraz idź na górę, umyj ręce, a ja zaraz przyniosę Ci obiad.
Idź już.- powiedziała Ciotka
Alice poczuła się
strasznie. Nie wiedziała jak ma postąpić. To był pierwszy raz jak ktoś ją
zignorował. Ale mimo wszystko poszła do siebie włączyła na max muzykę i
przebrała lekko brudnawy dres. Spięła sobie w koka ułożone włosy. I położyła
się na łóżku. Zasnęła, ale po godzinie się obudziła i właśnie w tym momencie
weszła do pokoju ciotka. Oczywiście pierwsze co zrobiła to ściszyła muzykę, a
potem postawiła obiad i powiedziała :
- Jak zjesz to znieś na dół talerze.
- Możesz sobie pomarzyć
! - powiedziała Alice, żeby ciotka
wiedziała, że nawet po głupiej odzywce nie straciła złego wpływu
Usiadła do obiadu.
Zaczęła jeść, lec po pięciu minutach bawiła się widelcem. I zrozumiała że nie
jest głodna. Zeszła na dół i słyszała jakieś głosy:
- Powiem jej Miss, jak
przyjdzie odpowiednia chwila. Na razie to nie jest dobry pomysł. – powiedziała
Lisa
- Mówię ci ja pójdę
teraz do niej i jej to powiem – powiedziała Miss
- Nie! Ma dzisiaj wyjątkowo
zły humor. Ciągle do mnie pyskuje i ma głupie odzywki. – odpowiedziała
- To nie zmienia faktu,
że jest dzieckiem i powinna wiedzieć – odpowiedziała Miss i ruszyła w stronę
schodów, ale po chwili zauważyła, że Alice jest już prawie na dole.
- Cześć Kochanie –
powiedziała matka
- Zgrywaj kochaną matkę
i wal się z kochankami – opryskliwie powiedziała
- Mam złe wieści Alice
– powiedziała Miss
Alice wiedziała że to będzie straszne więc weszła na pierwszy
stopień i udawała, że słucha.
- Dick, to znaczy twój
ojciec. Nie żyje. – powiedziała ciotka
Alice wstała ze
schodów. Podeszła do wieszaka, ubrała szybko kurtkę i wybiegła z domu. Przez
cały czas w myślach mówiła sobie Nie! Nie! Nie! Ojciec żyje.! Nikt wtedy nie
mógł się z nią porozumiewać. Dziewczyna od razu poszła do lasu usiadła na pniu
i zapaliła papierosa. Zawsze kiedy czuje się źle pali papierosa lub bierze
prochy.
- Znów pani ucieka od
świata? – zapytał jakiś chłopak z oddali
- Sorry a my się znamy
? – powiedziała Alice
- Nie wiem, ale jestem
Mat, a Panna jak się domyślam Alice ? – powiedział Mat
- Mat ? Myślałam że się
obraziłeś na wieki ?- powiedziała Alice i mocno przytuliła go do siebie
- Na Ciebie? Nie no
jasne, że nie, a to prawda o Twoim ojcu ? – zapytał
- Tak, ale to tylko
dlatego tutaj przyszedłeś ? – zapytała
- Nigdy! Przyszedłem bo
się za Tobą stęskniłem i za Twoimi głupimi odzywkami! – powiedział i zaśmiał
się szyderczo
Alice opowiedziała mu
wszystko, z wyjątkiem jednego tego, że poznała Roberta i Petera, bo o Monic na
pewno mu nie powie. Mat wysłuchał jej uważnie a potem powiedział :
- Wiesz … nie mogę tego
ukrywać
- Ale czego nie możesz
ukrywać? – spytała
- Bo… ja Cię kocham,
będę kochał i kochałem! Zawsze! – powiedział Mat – Nie mogę przestać o Tobie myśleć
- Mat, miło to słyszeć,
ale ja nie odwzajemniam Twojej miłości. Nie przeproszę Cię za to, bo serce nie
sługa i w ogóle nie mam za co ! –
powiedziała
- Nie masz za co ? Taka
będzie Twoja wymówka? Jak zwykle Jony miał racje nie powinienem był Ci tego
mówić – powiedział Mat i ruszył w stronę domu
- Ale będziemy
przyjaciółmi .? – zapytała Alice
- Nie odzywaj się nigdy
już do mnie ! – odpowiedział Mat
Alice dopiero wtedy
zrozumiała, że jej życie skazane jest na ciągłe niepowodzenie. Ojciec, ciotka, Carol,
Mat , Monic i Robert. To była chyba jakaś klątwa. Z którą nie może się
pogodzić. Po spotkaniu z Matem dziewczyna poszła na most z pomysłem aby z niego
skoczyć na lód i tyle. Koniec jej marnego żywota. Ale na moście przypomniała
sobie, że aby w życiu coś osiągnąć nie
można się poddawać. Tak też zrobiła. Wróciła do domu, przebrała się w piżamy i
poszła spać.
Przez
trzy dni Alice nie chodziła do szkoły nie była nawet pewna czy kiedyś tam
wróci. Była na skraju przepaści, a jej dotąd najlepszy przyjaciel nawet do niej
nie zadzwonił. Czuła się fatalnie, widać to nie tylko było po zachowaniu ale i
wyglądzie. Przez ten cały czas miała poplątane włosy i chodziła w starej
koszulce i rozciągniętych dresach. Kiedy w końcu przyszedł ten czas, że Miss ze
swoimi rzeczami jechała busem do ojca Alice wyszła na dwór z papierosem, gdyż
musiała zagłuszyć swoje myśli. Akurat wtedy pod domem zjawiła się ciotka Lisa
-
Alice? To ty ? – zapytała niedowierzając
-
Tak a co ? – odpowiedziała pytaniem i puściła parę dymu z ust
-
Nigdy nie sądziłam, że mała Al. Będzie kiedyś paliła! – powiedziała – Zawsze
byłaś miła i życzliwa na ból innych, a teraz matka mówiła mi że są z Tobą same
kłopoty.
-
Tak to może i po części prawda ale nie długo się stąd wyprowadzam – oznajmiła-
czekałam, aż tata powie mi że jestem dla niego najważniejsza ale to nigdy nie
nadejdzie więc chyba stąd wyjadę, a teraz sorry muszę iść się przebrać bo
brakuje mi już prochów. A właśnie uważaj na młodego ciągle mi je kradnie
Alice
ciągle udawała twardą i nie złomną dziewczynę, która w życiu nie płakała i ćpa
bez końca. Ale tak naprawdę nie była taka, może i lubiła palić papierosy, była
nie miła i wulgarna ale to prawdziwa ona. Po kilku minutach Alice odbiera
telefon :
-
Halo? –zapytała Alice
-
Hej, tu Bryan. Gdzie jesteś czekamy na Ciebie przez godzinę.? – zapytał
-
Eh… zapomniałam i kłopoty rodzinne mam, ale brakuje mi prochów załatw mi 5
kartonów zapłacę za nie jak będę miała
kasę ok? – zapytała Alice
-
Dziewczyno wisisz mi już 500 zł, ja ci na pewno nie załatwię wiesz ile to kasy
5 kartonów… całe 1000 zł… ale no Ama ma jeszcze dwa za darmo jak chcesz ona nie
ćpa ? – odpowiedział
-
No dobra, może mi wystarczy, podrzuć mi do domu o 19 na razie – powiedziała
Po
czym odłożyła słuchawkę, ubrała kurtkę i wyszła na spacer. Miała dużo spraw na
głowie. Nie miała ochoty teraz siedzieć w domu i pomagać ciotce się rozpakowywać,
bo z tego co wie to jej brat też wyszedł tylko że on do znajomych, a Alice sama do samotności. Przez dwadzieścia
minut bezsensu błąkała się po mieście po czym poszła do lasu na pień. Usiadła,
wyjęła kartkę i zaczęła pisać :
„Życie
jest do bani. Nie mam przyjaciół, jestem Alice. Życie jest do bani. Nie mam
przyjaciół, jestem Alice” i pisała tak
ze sto razy to samo, aż jej miejsca zabrakło. Wyjęła z kieszeni papierosy i
zaczęła palić jeden za drugim. Spaliła chyba, aż 20 papierosów. Po czym
straciła przytomność.
Kiedy
się obudziła leżała w jakimś nie znanym domu, a nad nią stało dwóch chłopaków i
jedna dziewczyna. Alice chciała uciekać
ale nie miała siły. Zobaczyła w oddali telewizor w którym leciał kanał
informacyjny i Człowiek o imieniu Stefan zaczął mówić :
„
W okolicach lasu w Foks wybuchł pożar, został on wzniecony przez papieros. Nikt
nikogo nie widział ani nic nie słyszał”
Słysząc
to wstała z kanapy i rozejrzała się dookoła. Dom w którym się znajdowała był
cały ponury i szary. Na stole paliły się świece a w rogu pokoju stał komin.
Dziewczyna która stała nad nią spostrzegła strach Alice i zaczęła mówić:
-
To ty wznieciłaś ten pożar. Ale nie poznawajmy się w niemiłej atmosferze.
Jestem Monic, a to mój jeden brat Robert, i drugi Peter. Peter ma 17 lat ja też
a Robert ma 19.- powiedziała nieznajoma
-
yyy … Ja jestem … Alice i mam 17 lat. – powiedziała dziewczyna powoli przypominając
sobie wszystko
-
Piękne imię Alice… - powiedział Robert
Alice
wstała i udała się w kierunku drzwi, po czym Monic kiwnęła głową do Petera, a
on z nikąd stanął przed Alice. Dziewczyna była przerażona. Nie wiedziała co się
stało tylko powiedziała że musi iść do domu już. Monic widząc, że jej brat
Peter nie chce jej wypuścić postanowiła zaproponować odwiezienie do domu. Alice
zgodziła się gdyż była zima, a ona wcale się ciepło nie ubrała. Podczas drogi
do domu, Alice uchyliła szybę i wyciągnęła z kieszeni papierosa.
-
Widzę, że lubisz palić? – zapytała Monic
-
A co przeszkadza ci coś? – powiedziała z ironią Alice
-
Nie jesteś miłą osobą, ale ja też nie więc walnę prosto z mostu tutaj szajbusko
się nie pali – odpowiedziała
-
Złośnice nie lubią złośnic więc się odwal . – oznajmiła Alice
nie zwracając uwagi na to że nie można w aucie palić
Monic
widząc, że Alice nie ma zamiaru podziękować za pomoc zatrzymała się koło lasu,
który się palił i wyrzuciła ją z Samochodu. Alice widząc złą naturę Monice postanowiła
zejść jej z drogi i iść pieszo do domu. Po godzinie dotarła domu. Poszła na
górę umyła się, bo miała kolejny plan do zrealizowania. Chciała iść do szkoły
sprawdzić, czy aby Monic i jej bracia tam nie będą. Po umyciu się dziewczyna
zeszła na dół sprawdzić czy jest już jej opiekunka z zakupami, lecz zamiast Lisy zobaczyła tam
Carola i jego dziewczynę wymykających się tylnymi drzwiami.
-
Co wy wyprawiacie? – zapytała
-
Nie obchodzi cię za dużo rzeczy siostra ? – zapytał Carol po czym wyszedł
-
Wynoś się i nie wracaj – krzyczała Alice
Dziewczyna
miała ochotę na papierosa. Wyszła na altankę usiadła na ławce i wyjęła z
kieszeni ostatniego papierosa. Zapaliła go i w oddali zobaczyła ciocię Lisy.
Udając zdziwienie na widok ciotki
skończyła palić papierosa i weszła do domu. Ciągle myślała o tym Robercie i
Peterze. Nie widziała ich jeszcze nigdy w miasteczku, a może są nowi. Zaczęło
ją to zastanawiać. Robert wydał się jej dość interesujący, ale Peter też był
fajny. Ale przecież ona Alice nie może się zakochać. To by zniszczyło jej
reputacje. Nie miała pojęcia co zrobić. Po chwili zadzwonił dzwonek, w drzwiach
stał Robert.
-
Cześć, my się chyba tak troszkę znamy jestem Robert.- powiedział
-
Tak wiem. A coś się stało ? – zapytała bez namysłu
-
Zostawiłaś u nas telefon. A w nim znalazłem gdzie mieszkasz i przyszedłem ci go
oddać. – powiedział, a za nim zobaczyłam Petera
-
A ty .? Peter jak dobrze pamiętam, eskortujesz go? – zapytała Alice
-
Nie, po prostu chciałem Cię przeprosić – powiedział – za to moje zachowanie i
że nie chciałem cię wypuścić z domu.
-
To może wejdziecie napijecie się czegoś? – zaproponowała
- Jasne, ale może nie dzisiaj. Nie mam ochoty,
ale dzięki – odpowiedział Peter po czym pociągną Roberta za ramie.
Dziewczyna
poczuła się dziwnie po tej, krótkiej rozmowie. Tak naprawdę miała nadzieje, że
jej odmówią. Nie chciała mieć żadnych gości, był już wieczór a ona miała masę
rzeczy do porozmyślania. Żeby zabić czas poszła do swojego pokoju, żeby zagrać
sobie na gitarze, to pomagało jej się skupić i chwilowo wyciszyć. Po ostatnich
wydarzeniach było jej to bardzo potrzebne. W czasie grania myślała o Macie, nie
wiedziała co się z nim, dzieje więc po ukończonej grze postanowiła do niego
zadzwonić i powiedzieć, mu że zna prawdę o kradzieży. Lecz kiedy wybrała numer
nie wie czy to serce czy rozum kazał się rozłączyć. Może po prostu nie była
gotowa na rozmowę z chłopakiem, który przed tydzień temu był dla niej
najlepszym przyjacielem. Ciągle przychodziło jej do głowy żeby zażyć dużą ilość tabletek popić alkoholem i rzucić się z
mostu, Ale wie że aby było lepiej nie należy się poddawać. Tyle, że Mat to
jedyny człowiek, który miał z nią o czym gadać. Jeżeli dało by się cofnąć
czas i spowodować, aby Mat o tym
zapomniał.
-
Zejdziesz na kolację? – spytała Lisa
-
Wyjdź ! Idź stąd! – wykrzyknęła Alice
Nie
miała ochoty siedzieć razem z Lisą na
dole i słuchać jak opowiada jej o swoim spędzonym dniu. Alice nie lubi pomagać
innym ani wysłuchiwać ich narzekań.
Następnego
dnia rano Alice wstała umyła się, ubrała i zeszła na dół.
-
Idę do szkoły… nie czekaj na mnie z obiadem – oznajmiła jej Alice
-
A kiedy wrócisz? – spytała
-
Nie pytaj bo cię to nie powinno obchodzić – powiedziała Alice i wzięła ze stołu
jabłko
Kiedy
dojechała już autobusem przed szkołę, w oddali zobaczyła jak z samochodu
wysiada Robert i Monica. Nie miała ochoty podchodzić do osoby obok której stała
wariatka. Zaraz po pierwszym spotkaniu Alice odczuła, że Monica nie będzie jej
pokrewną duszą. Więc nawet się nie wysiliła, żeby ją polubić. Dziewczyna nie mogła się skupić na lekcjach.
Myśl o Macie, który siedzi obok ją
rozpraszała na wszystkie strony. Na stołówce kiedy Alice niosła swoje jedzenie,
Monice potknęła się i wyrzuciła całe jedzenie na Alice.
-
Jak łazisz ofermo ? - zapytała Monic i
pchnęła Alice
-
Odwal się – powiedziała Siedemnastolatka i zaczęła strzepywać z bluzy jogurt i
bułkę z serem.
Kiedy
Monice wkurzona, że jej obiad leży na podłodze chciała walnąć Alice, Robert
odepchną Monice tak mocno, że lekko rozwaliła ścianę.
-
Chodź Alice zanim się ona bardziej na mnie wkurzy.- powiedział Robert
Poszedł
z Alce do toalety i tam, z lekkością zmył z bluzy jogurt i ślad po bułce.
-
Jesteś miły, a ja nie koniecznie więc
trzymacie się ode mnie z daleka. –
odpowiedziała Alice
Po
czym wybiegła z łazienki. Nie miała ochoty dziękować Robertowi za pomoc, nie
była ona zbyt konieczna. I w ogóle nie chciała już z nim rozmawiać.
*****
Sorry,
że tak dużo ale nie wiem czy w tygodniu będę mia ła czas żeby coś dodać... xD
Długość jest ok, podoba mi się motyw i ogólnie cała akcja. Ciekawie się prezentuje. Ładnie ci to idzie... Mam nadzieję, że jednak dodasz coś w tygodniu. Możesz liczyć na mojego blogrolla ;d
OdpowiedzUsuń